Polska

Dziennikarka „Newsweeka” spałowana na Marszu Niepodległości. Była w odblaskowej kamizelce. Krzyczała, że jest z prasy

Dziennikarka „Newsweeka” Renata Kim razem z fotoreporterem Adamem Tuchlińskim przygotowywała w środę relację z Marszu Niepodległości. Miała na sobie odblaskową kamizelkę z napisem Press. Nie uchroniło jej to przed ciosami zadanymi przez policję. Jak informuje Renata Kim, funkcjonariusze dwa razy uderzyli ją pałką w plecy, choć stała z boku i spokojnie wykonywała pracę. Dramat rozegrał się w okolicach Stadionu Narodowego. – Czuję ból na wysokości nerki, tam gdzie oberwałam dwa razy pałką – mówi w rozmowie z „Faktem” Renata Kim.

Dziennikarka „Newsweeka” – Renata Kim wróciła z Marszu Niepodległości z bólem nerki i poparzoną gazem ręką. Policjanci uderzyli ją dwa razy pałką, choć miała na sobie odblaskową kamizelkę z napisem „Press”. Później doznała poparzenia, kiedy udzielała pomocy mężczyźnie, którego policjanci potraktowali gazem. Fotoreporter Adam Tuchliński oberwał po głowie i został zrzucony ze schodów.

Oboje byli na miejscu, żeby relacjonować przebieg marszu. Widzieli rozwścieczonych uczestników zdarzenia rzucających racami i petardami w radiowozy. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Jak informuje Renata Kim, w okolicach Stadionu Narodowego z megafonów nadano komunikat wzywający dziennikarzy, posłów i senatorów oraz kobiety w ciąży, by opuściły teren. „Niechybny znak, jak twierdzą prawnicy, że funkcjonariusze szykowali się do użycia takich środków przymusu, których wobec tych wszystkich osób stosować nie wolno.” – pisze Renata Kim.

Do dziennikarzy krzyczeli: „wypierdalać”

Przedstawiciele redakcji „Newsweeka” pozostali jednak na miejscu, aby dalej relacjonować wydarzenie. Według Renaty Kim policjanci zaczęli być bardzo agresywni, kiedy uczestnicy Marszu Niepodległości zaczęli krzyczeć: „Zawsze i wszędzie policja jebana będzie”.

Wtedy mundurowi sięgnęli po pałki. „Wyłapywanych uczestników zamieszek rzucali na ziemię i skuwali. Tych, którzy ich prowokowali i zaczepiali, obrzucali wyzwiskami. Do dziennikarzy krzyczeli „wypierdalać!” i brutalnie spychali ich na bok. Z megafonów cały czas szedł komunikat, by opuścić miejsce akcji” – pisze Renata Kim.

Sprawa trafi do prawników

Renata Kim nadal dochodzi do siebie po zdarzeniach, które miały miejsce na Marszu Niepodległości. – Najbardziej cieszę się, że zeszło mi podrażnienie z ręki, które najbardziej bolało. Oznacza to, że prawdopodobnie ten mężczyzna – Azjata, któremu ocieraliśmy razem z innymi dziennikarzami twarz, też wróci do zdrowia i będzie widział, mimo poparzonej twarzy, bo on był przerażony, a my razem z nim. Czuję ból na wysokości nerki, tam gdzie oberwałam dwa razy pałką. Ale poza tym czuję się dobrze – mówi Renata Kim w rozmowie z „Faktem”.

Dziennikarka przyznaje, że z powodu adrenaliny po powrocie do domu nie mogła spać w nocy. – Będę prosiła nasz dział prawny, żeby się tym zajął. Dlatego, że my nie przeszkadzaliśmy w pracy policji. Ustawiliśmy się przy barierce na peronie metra stadion i po prostu patrzyliśmy co oni robią. Tam podbiegła ogromna grupa policjantów. Kilka oddziałów. Chcieliśmy wiedzieć co robią i za kim biegną. Staliśmy przy samej barierce. W pewnym momencie policjanci się odwrócili i napadli na nas. Przycisnęli nas do barierki i zaczęli nas pałować – dodaje Renata Kim w rozmowie z „Faktem”.

Krzyczeli, że są z prasy. Podnosili do góry aparaty

Dziennikarka nie zgadza się ze słowami rzecznika Komendy Stołecznej Policji Sylwestra Marczaka. – Słucham teraz rzecznika Marczaka w TVN24, jak mówi, że czasem dziennikarze dostają się między nich, a bandytów. Nie! Myśmy stali z tyłu i wykonywaliśmy swoją robotę. Ich atak na nas był kompletnie nieuzasadniony. Wygląda na to, że im puściły nerwy, bo rzeczywiście cały ten marsz wyglądał, jakby uczestnicy marszu chcieli sprowokować policję. Rzucali w nich racami, petardami, kamieniami itd. My krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy. Podnosiliśmy ręce do góry, aparaty. Ja miałam kamizelkę, fotoreporterzy mieli aparaty, a oni po prostu postanowili nas spałować – podkreśla Renata Kim w rozmowie z „Faktem”.

– Wiem, że jeżeli ktoś przez trzy godziny cały czas atakuje, rzuca kamieniami, wyrywa znaki drogowe, to można się rozwścieczyć. Widzieliśmy to pod stadionem. Ale naprawdę policjanci powinni być lepiej przeszkoleni. Nie mogą atakować dziennikarzy, bo to jest nie do przyjęcia. Podnosiliśmy ręce do góry, aparaty. Wykluczam, że nie wiedzieli, kim jesteśmy – dodaje Renata Kim dla „Faktu”.

1


Do zdarzenia doszło w okolicach Stadionu Narodowego.

2


Policjanci nie zwrócili uwagi, że dziennikarka ma na sobie kamizelkę z napisem „Press”.

3


Uczestnicy marszu rzucali racami w radiowozy.

4


Renata Kim została uderzona pałką w okolice nerek.

5


Renata Kim opisała przebieg zdarzenia.

Źródło: fakt.pl

Helena

Leave a Comment

Najnowsze posty

Obowiązkowa w każdym domu. Minister podpisał rozporządzenie

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wprowadziło nowe regulacje, które nakładają obowiązek montażu autonomicznych czujek…

3 dni temu

Masowe zatrucie chlorem na basenie w Ustce. Kolejne dziecko trafiło do szpitala

Tragiczne wieści po zatruciu chlorem ośmiorga dzieci na basenie w Ustce. Eska informuje, że kolejny…

3 dni temu

Wszystko jest już jasne. Prawda o małżeństwie Jarusia z „Chłopaków do wzięcia” wyszła na jaw

Miłosne perypetie Jarusia z “Chłopaków do wzięcia” są bardzo przewrotne. Uczestnik kultowego programu najpierw długo…

3 dni temu

Krzysztof Ibisz zdradził płeć dziecka. Nie kryje radości. „Czekałem całe życie”

Krzysztof Ibisz postanowił podzielić się z fanami kilkoma ważnymi nowinami. Prezenter przy okazji zdradził płeć…

3 dni temu

Zostawił rodzinę, wyjechał do Moskwy. Ivan Komarenko szokuje zdjęciami

Wokół Ivana Komarenko w ostatnich latach narasta coraz więcej kontrowersji. Muzyk najpierw sprzeciwiał się szczepieniom…

3 dni temu

Odszedł Jerzy Majchrzak. Nie doczekał wyjaśnienia śmierci syna

Podobnie jak żona nie doczekał ukarania winnych śmierci ich syna Piotra, najmłodszej ofiary stanu wojennego…

3 dni temu