Wiele wskazuje na to, że Emil Czeczko, żołnierz, który zdezerterował z polskiej armii, mógł być szpiegiem lub informatorem reżimu Łukaszenki – informuje Onet.
Emil Czeczko, żołnierz 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie, zdezerterował z polskiej armii i poprosił o azyl polityczny na Białorusi. Swoją decyzję miał argumentować „brakiem zgody na politykę Polski w sprawie kryzysu migracyjnego oraz praktykę nieludzkiego traktowania uchodźców”.
Nowe informacje na temat dezertera opublikował Onet. Wynika z nich, że Czeczko mógł być białoruskim szpiegiem lub informatorem. Wątek ten jest jednym z najpoważniejszych branych pod uwagę przez polskie służby specjalne. Portal dodaje, że siostra żołnierza związana była z obywatelem Białorusi, który obecnie jest sprawdzany przez służby.
Z ustaleń Onetu wynika, że policja zatrzymała żołnierza do kontroli, ale będący pod wpływem alkoholu i narkotyków szeregowy Czeczko nie przyznał się funkcjonariuszom, iż jest zawodowym żołnierzem, dlatego na miejsce zdarzenia nie została wezwana Żandarmeria Wojskowa. Jak przekazał informator portalu, Czeczko również wiedział, że informacja z policji dość szybko trafi do jego jednostki wojskowej, a to będzie oznaczało pożegnanie ze służbą.
– „Możliwe, że pod wpływem szantażu został nakłoniony do przejścia na stronę białoruską, która postanowiła to wydarzenie wykorzystać propagandowo” – mówi informator Onetu.
Dodaje też, że decyzja ta nie musiała być podjęta przez żołnierza, a była początkiem operacji służb białoruskich. Jej finał upubliczniono w piątek w postaci wywiadu, którego Czeczko udzielił białoruskim mediom.
W rozmowie, której fragment udostępnił w mediach społecznościowych białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan, Czeczko twierdzi, że „polska straż graniczna zastrzeliła co najmniej dwóch polskich wolontariuszy, którzy próbowali pomóc migrantom”.
Już robią z nim wywiad… pic.twitter.com/BC1SiqmXZb
— Tadeusz Giczan (@TadeuszGiczan) December 17, 2021
Uwaga, mocne. Emil opowiada o tym jak „polska straż graniczna zastrzeliła co najmniej dwóch polskich wolontariuszy, którzy próbowali pomóc migrantom”. Problem białoruskiej propagandy polega właśnie na tym, że w przeciwieństwie do rosyjskiej nie ma umiaru. pic.twitter.com/v4jbvMXm8L
— Tadeusz Giczan (@TadeuszGiczan) December 17, 2021
Oficer, z którym rozmawiał Onet, sugeruje, że faktycznie całą operację mogły zaplanować służby reżimu Łukaszenki.
– „Po pierwsze, gdyby żołnierz w polskim mundurze przekroczył granicę zostałby zastrzelony, albo osadzony w areszcie i poddany wielodniowym przesłuchaniom. Tymczasem Czeczko późnym wieczorem przechodzi przez granicę, ktoś mu to na pewno ułatwia, a następnego dnia rano już udziela wywiadu białoruskim dziennikarzom. Ja nie mam wątpliwości, że to było przygotowane i wyreżyserowane wcześniej” – mówił.
Źródło: twojenowinki.pl