Szumnie zapowiada reforma podatków nazywana Polskim Ładem okazała się pełna niedoróbek. Miała sprawić, że Polakom zostanie więcej w portfelu, tymczasem już na początku wielu z nich otrzymało niższe pensje. Rząd najpierw winę zrzucał na księgowych, potem jednak przyznał, że zabrakło jasnych przepisów. Teraz w pośpiechu premier Mateusz Morawiecki musi gasić pożary, które rozpalił jego rząd.
Podatkowa rewolucja uchwalana była na Wiejskiej w ekspresowym tempie i bardzo późno, bo zmiany dokonywane były jeszcze w grudniu ub.r., a obowiązywać zaczęły już od 1 stycznia. Na pierwsze błędy nie trzeba było długo czekać.
Najpierw zaprotestowali nauczyciele i mundurowi, którzy dostali w styczniu wynagrodzenia niższe nawet o kilkaset złotych. Podobnie jest z emerytami. Ci, których emerytura wynosi od 4920 zł do 12 800 zł, dostali w styczniu niższe uposażenie.
Morawiecki przeprasza za „potknięcia”
Początkowo rząd twierdził, że to niemożliwe, potem jednak przyznał rację, że zabrakło odpowiednich przepisów i minister finansów Tadeusz Kościński specjalnym rozporządzeniem zmienił zasady poboru zaliczki na podatek dochodowy. Ma to sprawić, że wszystkie osoby na etacie i umowie-zleceniu, które zarabiają nie więcej niż 12 800 zł, nie stracą na Polskim Ładzie. Emeryci wyrównanie dostaną dopiero w lutym.
– To jest potknięcie, które nie powinno mieć miejsca. Za niepotrzebny stres i nerwy przepraszam wszystkich, których ten błąd dotknął – powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla Interii.
Małżonkowie mają obawy o wspólne rozliczenie podatku
Źle pobrane zaliczki to niejedyny pożar, który musi teraz ugasić szef rządu. W konsternację wpadli też małżonkowie, którzy wspólnie się rozliczają. Z powodu niejasnych przepisów były obawy, czy wszyscy będą mogli skorzystać z ulgi dla klasy średniej, czyli dla osób zarabiających od 68 412 zł do 133 692 zł rocznie.
Zdaniem specjalistów, jeśli jeden z małżonków osiągał wysokie roczne przychody powyżej tych widełek, a drugi poniżej tej kwoty, mogą nie skorzystać z ulgi, chociaż połowa ich łącznych przychodów mieści się w przedziale uprawniającym do skorzystania z niej. Wynika to z tego, że ulga nie jest rozliczana od podstawy opodatkowania, ale bezpośrednio od dochodów podatników.
Ten pożar ugasiło już Minister Finansów. Resort zapewnił, że małżonkowie z takimi dysproporcjami w pensjach również skorzystają z ulgi dla klasy średniej. Jest jeden warunek – połowa ich łącznych przychodów musi wynosić co najmniej 68 412 zł i nie przekraczać 133 692 zł.
Samotni rodzice mogą stracić na Polskim Ładzie
Na Polskim Ładzie stracą też niektóre matki i ojcowie samotnie wychowujący dzieci. Od 1 stycznia nie mogą już rozliczać się ze swoimi pociechami. Mogą za to liczyć na roczną ulgę w wysokości 1500 zł. Najwięcej więc po kieszeni dostaną ci opiekunowie, którzy mają wyższe zarobki i do tej pory więcej pieniędzy zatrzymywali w portfelach, dzięki wspólnemu rozliczaniu się z dzieckiem.
Swojej wściekłości na rząd nie ukrywają pracownicy skarbówki. Działacze Związkowej Alternatywy w Krajowej Administracji Skarbowej napisali do premiera. Podkreślają, że reforma podatków „została przygotowana pośpiesznie, z bardzo krótkim vacatio legis i bez odpowiedniego przygotowania państwa do jej wdrożenia”.
– Nowe przepisy są niejasne i niedoprecyzowane, a Ministerstwo Finansów wciąż nie przedstawiło obowiązującej wykładni wielu kluczowych kwestii związanych ze zmianami w systemie podatkowym. W ostatnich dniach rząd wysyła sprzeczne sygnały odnośnie Polskiego Ładu, zapowiadając, że niektóre rozwiązania podatkowe będą szybko zmieniane, a inne zostaną doprecyzowane – czytamy w piśmie Agaty Jagodzińskiej, przewodniczącej Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa w KAS.
Koalicjanci żądają głów
– Twarzą Polskiego Ładu jest premier Mateusz Morawiecki i to on powinien za program odpowiadać – mówi Jan Maria Jackowski, senator niezależny z klubu PiS.
Dodaje, że reforma zbyt szybko przygotowana. – Jeśli chodzi o kwestię odpowiedzialności politycznej, czy ewentualnej dymisji np. ministra finansów, o tylko premier może o niej decydować – mówi senator.
Poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski uważa, że premier powinien wyciągnąć konsekwencje wobec urzędników, którzy doprowadzili do takiej sytuacji.
Źródło: fakt.pl