Wczoraj prysnęły jak bańka nadzieje tych, którzy sądzili, że Donald Tusk w wielkim stylu wróci do Polski, by stoczyć z Andrzejem Dudą bój o fotel prezydenta. – Podjąłem decyzję, że nie będę startował w nadchodzących wyborach prezydenckich – poinformował wszak. Od jego oświadczenia nie milkną echa komentatorów, także tych rozczarowanych decyzją szefa Rady Europejskiej.
– Donald Tusk nie będzie kandydował na urząd prezydenta RP. Andrzej Duda ma drugą kadencję na wyciągnięcie ręki – narzekał Leszek Miller. – Donald Tusk ze względu na swoje doświadczenie i kontakty międzynarodowe byłby świetnym prezydentem – wtórowała mu Katarzyna Lubnauer.
Ba! Hanna Lis w skasowanym już wpisie na Twitterze nazwała Tuska „tchórzem”. – Ewakuacja po aferze taśmowej, z wewnętrznie skłóconą partią i brakiem silnego lidera na jej czele, skończyła się miażdżącym zwycięstwem PiS-u w 2015. Takie to były aspiracje? Może jestem naiwna, ale chciałabym, żeby politycy aspirowali wyżej. Zwłaszcza w trudnych czasach – stwierdziła.
Teraz Tusk zabrał głos po raz drugi. – Dziękuję wszystkim, którzy rozumieją moją decyzję, przepraszam wszystkich nią zawiedzionych. Mnie też jest trochę smutno, ale od emocji i własnej ambicji ważniejsze są odpowiedzialność i uczciwa ocena sytuacji – napisał na Twitterze. Wpis skomentował m.in. Robert Biedroń, który sam ma chrapkę na przeprowadzkę do Pałacu Prezydenckiego. – Każdy ma prawo do podejmowania własnych decyzji. Szanuję ten wybór i życzę powodzenia – napisał.
Dziękuję wszystkim, którzy rozumieją moją decyzję, przepraszam wszystkich nią zawiedzionych. Mnie też jest trochę smutno, ale od emocji i własnej ambicji ważniejsze są odpowiedzialność i uczciwa ocena sytuacji.
— Donald Tusk (@donaldtusk) November 6, 2019
Źródło: se.pl