Wiadomości

Szczere wyznanie senatora: byłem w szpitalu psychiatrycznym

– Po śmierci żony poczułem ulgę. Że ona już się nie męczy. A potem przyszło to. Przestałem sobie radzić z codziennością, nie umiałem spać, odechciało mi się żyć – opowiada senator Jerzy Federowicz, I przyznaje, że leczył się w szpitalu psychiatrycznym. w Gazecie Krakowskiej.

Szczere wyznanie senatora: byłem w szpitalu psychiatrycznym

Senator Platformy Obywatelskiej w szczerym wywiadzie w „Gazecie Krakowskiej” opowiada o swoich problemach, m.in. o tym swoim załamaniu po śmierci żony. Mówi, że trafił do szpitala psychiatrycznego, na oddział chorób afektywnych, na którym są głównie ludzie z depresją.

– Tam nie możesz liczyć na żadne względy, bo jesteś senatorem albo wielkim prezesem. Nie. I bardzo dobrze. Wszyscy są równi i tylko idiota mógłby uzurpować sobie prawo do jakichś przywilejów – wspomina Federowicz. Mówiąc o warunkach w szpitalu dodaje, że ze wspólnej łazienki korzystało ok. 15 osób, a cisza nocna trwała od 22 do 6 rano.

Po śmierci żony

Senator od lat choruje na depresję. – To nie slogan, to choroba dzisiejszych czasów. XXI wieku. Dotyka w dużej mierze dwudziesto-, trzydziesto-, czterdziestolatków. I to przeraża. Pal licho mnie. Ja już i tak mam prawie całe życie za sobą. Zresztą, jak ktoś powiedział: Jurek bez Eli (żony senatora – przyp. red.) to jest pół Fedora – opowiada w rozmowie Jerzy Fedorowicz.

Aktor i senator wspomina początek choroby. – To jest moja druga depresja ( po śmierci zony – przyp. red.). Pierwsza przyszła, gdy okazało się, że Ela ma nowotwór – mówi.

Dodaje, że poczuł ulgę, gdy żona umarła i nie musiała się już męczyć i walczyć z cierpieniem. – A potem przyszło to. Przestałem radzić sobie z codziennością. Nie mogłem w ogóle spać. W środku czułem strach. Taki strach jak trema aktora, który wychodzi na próbę generalną i nie jest jeszcze pewny, czy dobrze gra rolę. Mocno schudłem, nie miałem ochoty nic jeść. Nie miałem ochoty żyć – podkreśla.

Dodaje, że towarzyszyły mu myśli samobójcze i uzależnił się od tabletek nasennych.

O żonie: „Brakuje strasznie”

Polityk opowiedział też, czy wciąż cierpi po śmierci żony. – Brakuje strasznie. Naszych rytuałów. Potrafiliśmy gadać godzinami. No i chemia, która była między nami… Ja podejrzewam, że chemia ma kluczowe znaczenie w trwałości związku – podkreśla w rozmowie. – Sam zapach jej ciała, dotyk, powodowały, że ja byłem już gotowy do przytulania. Do kochania.

Jerzy Fedorowicz dodaje, ze choć żony nie ma już dwa lata, wciąż nie jest w stanie wejść do wspólnej sypialni i śpi w gabinecie. Wspomina, że żona dbała o niego, gotowała mu i teraz ma problem, żeby samemu przygotować sobie posiłek lub zadbać o przestrzeń wokół siebie. Dlatego płaci za to.

Nie bójcie się szpitali psychiatrycznych

Jerzy Fedorowicz podkreśla, że nawet w najgorszych momentach nie zawalił ani jednego głosowania w Senacie. – Bo ktoś mi zaufał, oddał na mnie głos, uczynił senatorem. A jak zabraknie mnie na głosowaniu, to już tamci mogą mieć większość – mówi.

Senator apeluje, by ludzie wsłuchiwali się w słowa lekarzy i nie bali się leczyć. – A jeśli trzeba – nie bali się iść do szpitala. To nic strasznego, żadna stygma. Wielu ludzi ma choroby i zaburzenia psychiczne, nie ma się czego wstydzić – podkreśla.

Dodaje, że jego zdaniem najważniejsze w życiu, by mieć cel, bo taki cel „zawsze trzyma przy życiu”. Na pytanie, jakie są jego cele, Senator mówi: – Pracować. Nie zawieść wyborców. Drugim celem, nie mniej ważnym, są wnuki.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close