Wiadomości

Spotkanie Duda-Trump. „W razie wojny nikt nie będzie nas bronił”

– Nasze ambicje nie sięgają tak wysoko. Jednak spędzając 30 lat z żołnierzami amerykańskiej armii wyzbyliśmy się kompleksów, które kreują politycy zachwyceni Amerykanami. Mnie martwi jednak inna rzecz – mówi „Super Expressowi” były dowódca wojsk lądowych, były wiceszef MON, gen. Waldemar Skrzypczak.

Spotkanie Duda-Trump. "W razie wojny nikt nie będzie nas bronił"

„Super Express”:- W Waszyngtonie dojdzie dziś do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Głównym tematem rozmów prezydentów mają być obronność, energetyka i bezpieczeństwo telekomunikacyjne. Co właściwie oznacza dla Polski ta wizyta?

Gen. Waldemar Skrzypczak:- Zacznijmy od tego, że każda wizyta jaka ma miejsce w Stanach Zjednoczonych, powinna być przestrzegana przez pryzmat ogólnego tła prezydentury Donalda Trumpa. Stany Zjednoczone to mocarstwo, które na arenie światowej ma duże znaczenie. Zwłaszcza militarne. Amerykanie są przeciwwagą dla Rosji i Chin. Jednak kluczowy dla kształtowania światowego bezpieczeństwa jest Pakt Północno Atlantycki (NATO), jako sojusz militarny.

– I właśnie Prezydent RP Andrzej Duda ma być pierwszym gościem prezydenta USA z państw członkowskich NATO po ukazaniu się informacji o redukcji amerykańskich wojsk na terenie Niemiec. Czy to spotkanie będzie miało wpływ na polską armię i jej funkcjonowanie w ramach Sojuszu?

– Nie sądzę. Proszę zwrócić uwagę, że Trump w ogóle nie rozumie roli NATO. Jego doradcy próbują mu wytłumaczyć tę kwestię, ale to nic nie daje. Znaczenie NATO w kształtowaniu światowego pokoju jest kluczowe. Trump wycofuje się z różnych wojen. Ogranicza liczbę żołnierzy w Europie i na Bliskim Wschodzie, ale nie pojmuje jak powinien wyglądać sojusz.

– Przy okazji wizyty polskiej głowy państwa w USA wiele mówi się o przyjaźni między naszym krajem a Stanami Zjednoczonymi. Niektórzy twierdzą, że wizyta polskiego prezydenta w USA podkreśla jak bardzo jesteśmy dla Amerykanów ważni. Czy opinie te mają pokrycie w rzeczywistości?

– To, że jesteśmy zapraszani do Waszyngtonu nie świadczy o wielkiej randze takich spotkań. Amerykanie nie traktują nas jako mocarstwa. Zresztą my tego nie chcemy. Nasze ambicje nie sięgają tak wysoko. Jednak spędzając 30 lat z żołnierzami amerykańskiej armii wyzbyliśmy się kompleksów, które kreują politycy zachwyceni Amerykanami. Mnie martwi jednak inna rzecz.

– Jaka?

– Proszę zauważyć, że wśród sojuszników w ramach NATO są także inne państwa. Nie tylko USA. Dlatego powinniśmy zabiegać o to, aby utrzymywać dobre relacje także z nimi. Trump niestety osłabia pozycję NATO. Na czym na pewno będzie chciał skorzystać prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Putin. Zwłaszcza, że rosyjski polityk widzi słabnącą pozycję NATO, które blokuje go przed pewnymi zakusami. Putin ma apetyt na to, aby odzyskać wpływy na Wschodzie. Nie chcę wieszczyć apokalipsy, ale obawiam się polityki odwrotu USA.

– Co taka polityka by oznaczała?

– Chodzi o to, że w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego nikt nie wesprze Polski. Zwłaszcza, jeśli inwestujemy tylko w jedno państwo, czyli Stany Zjednoczone. Musimy widzieć także Berlin i Paryż. Nie skupiać się jedynie na Waszyngtonie. Niemcy mają duży potencjał militarny, który będą w stanie wykorzystać przeciw agresorowi. Nie spoglądajmy na sąsiadów przed pryzmat przywódców. Patrzmy na wzajemne relacje między państwami.

Rozmawiała Sandra Skibniewska

Źródło: se.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close