Dalsza polityczna przyszłość premiera Mateusza Morawieckiego ma zależeć od odblokowania Polsce przez Komisję Europejską unijnych środków z Krajowego Planu Odbudowy – twierdzą źródła Onetu. W partii rządzącej ma narastać wręcz wściekłość na szefa rządu, który zawodzi na każdym polu. Coraz gorsze notowania w centrali PiS ma także prezydent Andrzej Duda, który kolejny raz bez żadnych konsultacji postanowił wyjść przed szereg i wbrew ustaleniom Jarosława Kaczyńskiego ze Zbigniewem Ziobro pokrzyżować koalicji rządowej sądowe reformy.
- Lista porażek i wytykanych błędów Morawieckiemu przez partię władzy i tzw. lud pisowski jest coraz dłuższa. Na posiedzeniach ścisłego kierownictwa PiS nikt już nawet nie próbuje bronić premiera, a głównym tematem jest to jak posprzątać bałagan wywołany Polskim Ładem i wyrokami TSUE
- Największa krytyka Morawieckiego pochodzić ma od frakcji byłej premier Beaty Szydło oraz ze strony wicepremiera i szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacka Sasina. To oni w dużej mierze mieli wymusić dymisje w resorcie finansów, a teraz mają naciskać na kolejne zmiany w rządzie
- Wśród szeregowych posłów i działaczy PiS narasta przekonanie, że konsekwencje Polskiego Ładu, które najbardziej odczuwalne będą dopiero za rok oraz brak około 730 mld zł z unijnej perspektywy budżetowej, doprowadzić może realnie do wyborczej porażki i oddania władzy opozycji
- Wbrew hucznym słowom koalicja PiS z Solidarną Polską będzie trwała, a Kaczyński z Ziobrą staną do walki z prezydentem, który postanowił po raz kolejny zademonstrować swoją obecność i bez żadnych konsultacji z obozem władzy rozpocząć negocjacje z Brukselą o naprawie praworządności w Polsce
Tak złych notowań w samym Prawie i Sprawiedliwości premier Mateusz Morawiecki jak dotychczas jeszcze nigdy nie miał.
Jak twierdzą nasi rozmówcy, znający kulisy zeszłotygodniowego posiedzenia prezydium Komitetu Politycznego, czyli ścisłych władz PiS, margines błędów szef rządu już wyczerpał, a każdy kolejny może kosztować go nawet utratę stanowiska.
I – jak słyszymy – nie chodzi tylko o katastrofę związaną z Polskim Ładem, za który dymisją zapłacił minister finansów Tadeusz Kościński, choć to nie on przecież jest autorem tego rządowego programu.
Lista porażek i wytykanych błędów Morawieckiemu ma być znacznie dłuższa, a co ciekawsze, formułować je mają nie tylko zagorzali przeciwnicy obecnego premiera, ale coraz częściej do ucha prezesa Kaczyńskiego dochodzi niezadowolenie tzw. ludu pisowskiego.
W PiS zapachniało wyborczą porażką
Nasi rozmówcy w partii władzy przekonują, że wśród szeregowych posłów i działaczy Prawa i Sprawiedliwości w regionach narasta przekonanie, że konsekwencje Polskiego Ładu, które najbardziej odczuwalne będą dopiero za rok, gdy rzeczywiście okaże się, ile kto zarobi, a ile straci na nowych przepisach podatkowych oraz brak unijnych miliardów doprowadzić może realnie do wyborczej porażki i oddania władzy opozycji.
– Polski Ład, zamiast okazać się planem na wygranie wyborów, za chwilę ostatecznie może nas pogrążyć. Tego programu nie da się naprawić, jak obiecuje premier. Najlepszym rozwiązaniem byłoby przeproszenie Polek i Polaków i wycofanie Polskiego Ładu, zanim będzie za późno i stracimy szanse na utrzymanie władzy – mówi Onetowi jeden z wpływowych posłów PiS związany z małopolską.
Na posiedzeniu władz partii rządzącej suchej nitki na Morawieckim nie zostawił podobno w zasadzie nikt, a i prezes Kaczyński miał nawet nie bronić szefa rządu, co zazwyczaj czyni. Tym razem podkreślał, że limit błędów, jakie zostały popełnione, został już wyczerpany.
Stąd ciąg dymisji w resorcie finansów, na które w ostatnich dniach najbardziej naciskać miała frakcja byłej premier Beaty Szydło oraz wicepremier i szef MAP Jacek Sasin. To oni w dużej mierze mieli wymusić ostatnie dymisje w tym resorcie, jednocześnie zabiegając, by na czele tego ministerstwa stanął albo wicepremier Henryk Kowalczyk, albo minister rozwoju Piotr Nowak. Lecz ani Kowalczyk, ani Nowak nie palą się do naprawiania błędów Morawieckiego i jego ludzi, a sam premier ma ogromne problemy, by znaleźć kogoś, kto chciałby w obecnej sytuacji pokierować Ministerstwem Finansów.
Odblokujecie miliardy z Unii, to przetrwacie
A teraz – jak twierdzą nasze źródła na Nowogrodzkiej – Szydło razem z Sasinem, wspomagani przez koalicjantów z Solidarnej Polski, mają naciskać na kolejne zmiany w rządzie w związku z ostatnim wyrokiem TSUE dotyczącym tzw. mechanizmu warunkowości. Na celowniku znalazł się minister ds. europejskich Konrad Szymański, który jest głównym architektem unijnej polityki rządu.
Z naszych informacji wynika, że dalsza polityczna przyszłość Szymańskiego, a także samego premiera ma zależeć od realnego odblokowania Polsce przez Komisję Europejską unijnych środków.
Niemalże natychmiast Morawiecki rozpoczął kolejne rozmowy z szefową KE, po których w piątek zakomunikował, że „szanse na porozumienie ws. KPO lekko wzrosły”, a zostało jeszcze do przedyskutowania około 5 proc. tematów pierwotnie ustalonych przez Komisję.
Zdecydowanie Morawieckiemu w rozmowach z Brukselą nie pomaga minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który komentując wtorkowy wyrok TSUE określił go mianem dowodu na „historyczny błąd premiera Morawieckiego”. W jego ocenie „błędy nazywa się głośno po to, aby ich w przyszłości nie popełniać, aby ich uniknąć i im zapobiec”.
„Ziobryści” wprost deklarują, że w kwestii polskiego sądownictwa nie można się cofnąć ani o krok, a polityka rządu, jaką prowadzą Morawiecki z Szymańskim, jest szkodliwa i sprzeczna z polską racją stanu.
Jarosław Kaczyński: nie wiedziałem
Wbrew hucznym słowom koalicja PiS z Solidarną Polską będzie trwała, dopóki sondaże będą dawały, choć cień szansy na wygranie kolejnych wyborów.
Zanim jednak dojdzie do zgłaszania list wyborczych, które absolutnie nie muszą być wspólne, Kaczyński z Ziobrą staną do walki z prezydentem, który postanowił po raz kolejny zademonstrować swoją obecność i bez żadnych konsultacji z obozem wyjść przed szereg, by pokrzyżować sądowe reformy.
Duda, nie konsultując się z nikim, przedstawił w ubiegłym tygodniu swój projekt zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym, będącym w kontrze do „reformy” Ziobry.
Prezydent w projekcie, który – jak głosi plotka – przygotować w tajemnicy miała Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, zaproponował likwidację Izby Dyscyplinarnej, przez którą wstrzymywane są pieniądze z unijnego funduszu odbudowy i powstanie w jej miejsce Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
W odpowiedzi PiS błyskawicznie złożyło antagonistyczny projekt, ograniczający, a nie likwidujący Izbę Dyscyplinarną.
– Przyznaję, że nie wiedziałem, że jest przygotowywany – powiedział ostatnio Kaczyński wywiadzie dla PR24, pytany o prezydencką propozycję. Dodając jednak, że te dwa projekty można ze sobą połączyć w jeden. – Natomiast, czy przyniesie to, na co prezydent kładł szczególny nacisk, czyli porozumienie w sprawie KPO, tego nie wiem, bo ta sprawa jest dzisiaj dużo bardziej skomplikowana – stwierdził Kaczyński.
Za plecami rządu czy za plecami Kaczyńskiego
Z informacji Onetu wynika jednak, że trudno będzie osiągnąć kompromis w tej sprawie. Powodów jest kilka.
Aktywność głowy państwa została odebrana na Nowogrodzkiej jak wyjście przed szereg i osłabienie całego obozu rządzącego oraz jako próba wręcz dogadania się z Komisją Europejską za plecami rządu. Zwłaszcza że propozycja głowy państwa błyskawicznie została pochwalona zarówno przez szefową Komisji Ursulę von der Leyen, która nieprzypadkowo spotkała się z Dudą tuż po ogłoszeniu projektu, jak i przez administrację amerykańską. Choć są w obozie władzy także tacy, którzy twierdzą, że ruch Dudy był zaplanowany ściśle z premierem, który za plecami Kaczyńskiego chciał ograć Ziobrę.
Ponadto na przeszkodzie stoi w zasadzie kompletny brak dialogu na linii Kaczyński-Duda oraz zaufania prezesa PiS do prezydenta. A także fatalne relacje między głową państwa a ministrem sprawiedliwości oraz całą Solidarną Polską, której politycy w swojej krytyce byli skłonni stwierdzić nawet, że żałują, iż głosowali na Dudę w wyborach. W ocenie „ziobrystów” prezydencki projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym jest absolutne w tej formie nie do przyjęcia, bowiem – w ich ocenie – pogłębi tylko chaos i anarchię.
Z naszych informacji wynika, że żadne rozmowy między Pałacem Prezydenckim a resortem sprawiedliwości nie są od zeszłego tygodnia prowadzone. Ziobro natomiast rozmawia z Kaczyńskim o tym, jak obejść Dudę, wyrzucając najważniejsze zapisy prezydenckiego projektu do kosza. A apel do prezydenta o zwołanie Rady Gabinetowej ma być tylko wizerunkowym alibi i próbą zapędzenia Dudy w „kozi róg”.
Źródło: onet.pl