Wypadek Andrzeja Dudy (48 l.) na wodach Zatoki Gdańskiej wyglądał naprawdę groźnie. Czy prezydent, który ma słabość do szusowania skuterem wodnym, nie powinien wykazywać więcej rozwagi i troski o własne bezpieczeństwo? Fachowcy nie mają co tego wątpliwości i mówią, że powinien uważać.
Przypomnijmy: wypoczywając w weekend nad Bałtykiem w ośrodku prezydenckim w Juracie, prowadzony przez Andrzeja Dudę skuter wodny przewrócił się, a prezydent wraz z pasażerką wylądowali w wodzie. Szczęśliwie obyło się bez obrażeń, Andrzej Duda dopłynął wpław do brzegu, ale mogło się to skończyć o wiele gorzej. Tym bardziej, że trzy lata temu zdarzyła mu się taka sama sytuacja!
– Przy większej szybkości – a skutery mogą pływać nawet do 120 km/godz. – upadek z niego jest jak upadek z motoru na beton – mówi nam Sławomir Gicewicz, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego na Warmii i Mazurach. Możliwe skutki? Od potłuczeń przez poważne obrażenia narządów wewnętrznych – płuc, śledziony czy wątroby, które mogą ulec pęknięciu, aż do utraty przytomności, a w efekcie nawet utonięcia! Jak się zabezpieczyć? Koniecznie trzeba mieć kamizelkę. – Mądrzy ludzie zakładają na skuter także kask – dodaje prezes Gicewicz.
Wielokrotny mistrz świata sportów motorowodnych, Waldemar Marszałek (78 l.) przekonuje, że do skutera trzeba podchodzić z pokorą. – Ludzi często gubi brawura, nonszalancja. Te maszyny są szybkie, trzeba być z nimi ostrożnym – mówi znakomity sportowiec.
Z kolei były piłkarz i poseł, Jan Tomaszewski (72 l.) mówi „SE” wprost, że prezydent „przesadza” z szaleństwami na wodzie. – Takie sporty są niedozwolone, szczególnie dla głowy państwa. Prezydent powinien na te 5 lat trochę przyhamować – przekonuje legendarny bramkarz.
Źródło: se.pl