Nieuregulowane sprawy spadkowe mogą przysporzyć nam ogromne problemy. Tak też miało być w rodzinie Jaworków w Borowcach (woj. śląskie), co zdradza „Faktowi” ich kuzyn. Kiedy Jacek Jaworek (53 l.) miał mieć już dość kłótni o majątek po rodzicach i 10 lipca ub. roku, miał zastrzelić młodszego brata Janusza (†44 l.), jego żonę Justynę (†44 l.) oraz siedemnastoletniego bratanka. Domniemany morderca wciąż jest poszukiwany.
Jacek Jaworek pracował za granicą. Krążył po Austrii, Włoszech i Szwajcarii. Był wziętym budowlańcem. Nie zamierzał wracać do niewielkich Borowców. Jednak pandemia koronawirusa zmieniła wszystko. Pod koniec 2020 roku opuścił Szwajcarię i pojawił się w kraju. Nie miał własnego kąta. W rodzinnym domu w Borowcach mieszkał brat Janusz z rodziną.
Jacek Jaworek opuścił Szwajcarię pod koniec 2020 roku i pojawił się w Polsce, gdzie nie było tak kolorowo. Nie miał własnego kąta. W domu w Borowcach mieszkał brat z rodziną.
– Na przełomie 2020 i 2021 roku Janusz zaproponował Jackowi, by się wprowadził do Borowców. Jacek zabrał dobytek i przyjechał do brata. Na początku żyli jak w sielance. Jacek wyjeżdżał z rodziną Janusza na niedzielne obiady do restauracji. Uczestniczył w spotkaniach ze znajomymi Janusza – opowiada Tomasz Górnicz (52 l.), kuzyn Jaworków.
Jaworek najpierw pomagał rodzinie
Janusz Jaworek miał mieć dług wdzięczności wobec starszego brata. Przed laty Jacek ściągnął go za granicę do pracy na budowach. Januszowi się spodobało. Chciał zostać z rodziną na stałe we Włoszech, ale dostał udaru. Stracił mowę, przeszedł kosztowną rehabilitację i zdecydował się wracać do Borowców. Jacek pomagał Januszowi we wszystkim. Do czasu…
Rodzinne szczęście nie trwało długo. Pandemia wciąż trwała, a między braćmi coraz częściej dochodziło do sporów, komu należy się dom. Po śmierci rodziców bracia nie przeprowadzili podziału majątku, a kiedy brakuje gotówki w portfelu, odżywają stare waśnie. To właśnie z tego powodu Jacek Jaworek miał chwycić za broń i rozwiązać sprawę po swojemu.
Źródło: fakt.pl