Wiadomości

Kacprzak: Tusk nie jest od walki, on jest od podziwiania

Obiecał, że się będzie wtrącał, i obietnicę zaczął spełniać. Jeśli jednak naprawdę chce, by to jego wtrącanie przyniosło jakikolwiek skutek, Donald Tusk musi się polskiej polityki nauczyć na nowo.

Kacprzak: Tusk nie jest od walki, on jest od podziwiania

Bruksela. Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk (zdj. arch.) (East News, Fot: Zheng Huansong/Xinhua News/East News)

Donald Tusk ma przed sobą jeszcze jedno wyzwanie. O wiele trudniejsze. Jeśli naprawdę chce jeszcze coś w polskiej polityce znaczyć, musi wyjść ze swojej strefy komfortu. Krytykując TVP, siedząc w wygodnej i przyjaznej dla siebie atmosferze sprzyjającej mu telewizji, chyba nie zauważył, jak z każdą odpowiedzią traci na wiarygodności.

Zrzucając na telewizję publiczną całą winę za swoją decyzję o niekandydowaniu, tylko pokazuje, jaką ta telewizja ma siłę sprawczą. Skoro telewizja Kurskiego potrafiła pokonać samego Tuska, to jaka to była ta siła? Może wcale nie taka wielka, jak wielu próbowało nas przez lata przekonywać. Teraz on próbuje nas przekonać, jak bardzo czuje się skrzywdzony przez tę złą telewizję.

Andrzej Duda o wyroku TSUE ws. Sądu Najwyższego i KRS: jest znamienne

Świetna wymówka do tego, by się zbytnio nie wysilać i nie brać na siebie odpowiedzialności. Wygodna pozycja, zwłaszcza gdy z takiej komfortowej pozycji zachęca się innych do walki i zdecydowanego działania przeciwko obecnej władzy. Po co stawać na barykadzie. Niech to robią inni.

Tusk nie jest od walki, on jest od podziwiania. Mało tego, on wręcz jest pełen podziwu, bo „wie, że czasami można stracić wiarę i energię, widząc, z jakim tupetem i z jaką konsekwencją władza dalej brnie w tę nieprawość”.

On swoją energię i wiarę stracił. Jak i chyba wyczucie, co jeszcze można powiedzieć, a co już ociera się o coś, co brzmi jak tania i kiepska wymówka. Bo skoro polityk, który jeszcze niedawno utrzymywał polityków Platformy w wierze, że przyjedzie na białym koniu i pokieruje polityczne wojsko przeciwko złemu PiS-owi, tłumaczy teraz, że prezydentura „to nie było jego wielkie marzenie i obsesja”, to daje tym samym jasno do zrozumienia, że złożył broń w imię realizacji innych marzeń – tych o ciepłej posadzie z lepszym uposażeniem z dala od prawdziwej i wymagającej politycznej batalii.

Tusk jednak nie byłby Tuskiem, gdyby znów do zawiedzionych nie puścił oka, że on jest ciągle gotów. Skoro nie prezydentura, to teraz trzeba zbudować coś nowego. Jasno stwierdza, że w Polsce potrzebna jest nowa siła. Co to dokładnie oznacza?

Na szczęście dla Tuska, pytanie o szczegóły nie padło. I dobrze, bo jak się okaże, że chętnych na tę budowę brak, że Tuskowy czar prysł, że brukselskie posady są cieplejsze i bardziej komfortowe, zawsze będzie można powiedzieć, że budowanie partii „to nie był przedmiot jego pożądania”. Wierny lud zrozumie. Wiernym się wytłumaczy, że to przez TVP albo inną złą siłę sprawczą.

Słuchając i oglądając rozmowę z Tuskiem, trudno nie było odnieść wrażenia, że marzy mu się pozycja na wzór Kaczyńskiego – za nic nie brać odpowiedzialności, ale mieć na wszystko wpływ i posłuch, który wyraża się tym, że każde jego słowo jest dla wiernych wyznawców kolejną prawdą objawioną, a z którą się nie dyskutuje, tylko ją przyjmuje i wkłada w serce, by była drogowskazem do działania. Rządzenie z tylnego fotela już znamy. Pora uczyć się czegoś nowego. Rządzenia z brukselskiego fotela.

Źródło: wp.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close