Są dzieci, które marzą o zabawkach, drogich sprzętach, wyjazdach w egzotycznemiejsca. Marzenie Nikolki (12 l.) jest zupełnie inne: dziewczynka chciałaby jeszczekiedyś zjeść schabowego!
Skąd takie pragnienie u Nikolki? Zwykle tęsknimy do tego, czego nie mamy. A
temu dziecku choroba odebrała radość z jedzenia ulubionych potraw!
Dziewczynka od ponad sześciu lat mieszkała z rodzicami w Wielkiej Brytanii. Na wakacje przyjeżdżała do Polski. Kiedy cztery lata temu przyjechała do
dziadków pobolewał ją brzuch, ale początkowo rodzice sądzili, że to
tylko niestrawność. Po powrocie do Wielkiej Brytanii, kiedy Nikolka była w toalecie, jej mama usłyszała krzyk. Wbiegła do łazienki i zamarła z przerażenia: w toalecie była krew! Dziewczynka natychmiast trafiła do lekarza pierwszego kontaktu, który stwierdził, że to normalne u dzieci. Rodzice byli zaniepokojeni tą diagnozą i pojechali na ostry dyżur.
Nikolka została hospitalizowana. Badania nic nie wykazały. Lekarze w
dalszym ciągu nie wiedzieli co się dzieje i po 4 dniach chcieli wypisać ją do
domu. Rodzice jednak mieli inne przeczucia i nie chcieli aby krwawiące dziecko wróciło do domu. Lekarze poprosili o konsultację gastroenterologa z sąsiedniego miasta. Diagnoza była przerażająca: wrzodziejące zapalenie jelita, a krew, którą widziały w toalecie to właśnie krwawiące wrzody. U Nikoli zastosowano sterydoterapię, która pomogła tylko na chwilę. Dalej włączono immunosupresję i leczenie biologiczne. Te wszystkie terapie kończyły się niepowodzeniem. Nikola w zastraszającym tempie chudła, słabła, bolał ją brzuch. Z powodu pogarszającego się stanu zdrowia lekarze straszyli mamę, że trzeba będzie wyciąć jelito grube i zastąpić je stomią. Rok temu Nikolka trafiła do szpitala w krytycznym stanie. Jelita przestały pracować, a jej serduszko ledwo biło. Lekarze ponownie zastosowali sterydoterapię i
antybiotyki zapominając o nawodnieniu dziecka i podaniu potasu. W efekcie tego błędu wróciła ze szpitala z proksymalną zakrzepicą żył głębokich. Ponownie wróciła do szpitala gdzie została zakażona rotawirusem. Mama informowała gastrologów o jej stanie zdrowia, niestety, jak nam opowiada, zignorowali to, czego efektem była zapaść krążeniowa.
– Umierała na naszych oczach… Mąż musiał ją reanimować. 30 minut, które
czekaliśmy na karetkę było najgorsze w naszym życiu – wspomina z trudem
Katarzyna Stańdo (36 l.), mama dziewczynki. Sprawą zainteresowali się w Anglii prawnicy, sprawdzają czy nie doszło do błędów przy leczeniu dziecka.
Rodzice zdecydowali, że Nikolka powinna wrócić do Polski, gdyż nie mają już
zaufania do angielskich lekarzy. Bali się o córkę. Nikolkę ratuje dieta – je tylko
nieprzetworzone produkty z ekologicznych hodowli. Nie może jeść surowych owoców i warzyw, z jej pożywienia wyeliminowany został cukier, laktoza i kazeina. Mama sama piecze dla niej chleb. Chociaż dietą zajmuje się pani Katarzyna, Nikolka jest pod stałą kontrolą lekarza. Do tego wszystkiego dziewczynka przyjmuje suplementy, żeby nie mieć niedoborów niezbędnych do życia składników. Na samą jej dietę i suplementy potrzeba 2 tys. zł miesięcznie. Mama musiała zrezygnować z pracy, aby zadbać o zdrowie Nikolki, w związku z czym rodzice nie mają wystarczających środków na leczenie córki. Dlatego proszą o wsparcie organizując zbiórkę
pieniędzy: https://zrzutka.pl/mjwb2z
Nikola jest bardzo dzielna i ambitna. Mieszkając w Anglii, oprócz szkoły angielskiej spełniała obowiązek polskiej szkoły przez internet. Mimo tak ciężkiej choroby, każdy rok kończył się sukcesem w szkołach. Dziewczynka rozwija swoją pasję – jest artystycznie uzdolniona a spod jej rączek wychodzą cudne figurki – breloczki. Nikolka posiada konto na instagramie: sugarbun.charms.
Źródło: fakt.pl