Gazety w Niemczech są podzielone wobec decyzji Facebooka o zamknięciu kont i zablokowaniu linków do stron prowadzonych przez koronasceptyków. Padają pytania o wolność słowa oraz granice takich kroków.
” Nürnberger Nachrichten” odnosi się do decyzji pozytywnie: „Każdy, kto dużo serfuje po sieci i jest świadkiem gwałtownego rozrastania się półprawd i fałszywych wiadomości dotyczących pandemii korony – głównie napędzanych przez tzw. nonkomformistów – może przyjąć ten krok tylko z zadowoleniem. W końcu zwolennicy ruchu nie rozpowszechniają nieszkodliwych historii spiskowych, ale twardą dezinformację, która w skrajnych przypadkach może nawet kosztować życie”.
„Reutlinger General-Anzeiger” jednak jest odmiennego zdania. „Dla zdecydowanego przeciwdziałania szerzeniu mowy nienawiści i rozpowszechniania teorii spiskowych naprawdę nie ma żadnej alternatywy. Mimo to wysunięty przez Facebooka zarzut ‘skoordynowanego szkodzenia społeczeństwu’ budzi także niemiłe skojarzenia. Takie sformułowanie mogłoby równie dobrze pojawić się w orwellowskiej nowomowie, jak i przywołać w pamięci ‘działalność antyamerykańską”, którą w latach 50. ubiegłego wieku zwalczał w USA senator McCarthy. Dobrze, że niemiecka ustawa o zwalczaniu agitacji i fałszywych wiadomości w internecie nakłada na ich operatorów określone obowiązki. Sytuacja komplikuje się jednak wtedy, gdy prywatne przedsiębiorstwo czuje się uprawnione do wyznaczania granic swobody wypowiedzi pewnej grupy osób”.
„Suedwest Presse” z Ulm również krytykuje: „Można popierać koronasceptyków, jeśli ktoś tego chce, ale powstają obawy, gdy prawie monopolista, taki jak Facebook, decyduje, która opinia zostanie upubliczniona, a która nie. Tym bardziej że przez długi czas sporo zarabiał na polaryzacji wywołanej przez Trumpa lub tzw. nonkonformistów. Gdyby Facebook dbał o coś więcej niż swój wizerunek, mógłby zareagować znacznie wcześniej. Urząd Ochrony Konstytucji bowiem kwalifikuje Querdenkerów jako obiekt obserwacji nie od wczoraj, ale prawie od pół roku”.
„Volksstimme” z Magdeburga analizuje za i przeciw: „Trudność w ocenie najnowszej akcji usuwania przez Facebooka kont i grup bierze się z hybrydowego charakteru mediów społecznościowych. Gdyby Facebook był medium internetowym, wtedy wszystkie treści jego użytkowników musiałyby podlegać pewnemu nadzorowi. Proaktywne usuwanie nieprawdziwych wiadomości, mowy nienawiści albo kont oszalałych koronasceptyków byłoby wtedy czymś oczywistym. Tylko ustawa o zwalczaniu agitacji i fake newsów w sieci oraz obawa przed kolejnymi uregulowaniami w tym obszarze powodują spóźnione i pojedyncze interwencje. Z drugiej strony problematyczne może być traktowanie Facebooka jako platformy, która każdemu umożliwia wzięcie udziału w dyskursie społecznym. Ten obszar powinien być uregulowany przez państwo, ponieważ prywatna firma o niemal monopolistycznej pozycji mogłaby wywierać zbyt duży wpływ poprzez arbitralne wykluczanie nawet uzasadnionych opinii. Facebook działa tymczasem w sposób wspierający państwo, aby nie być przez nie zmuszonym do wyjaśniania swojego statusu”.
Źródło: wp.pl