Do szkoły w Barczewie wpadła grupa zamaskowanych mężczyzn. W rękach mieli broń, na głowach kominiarki. Wzięli nawet zakładnika. Uczniowie wpadki w panikę. Jeden wyskoczył przez okno. Rodzice i nauczyciele mówią, że nawet oni nic nie wiedzieli.
W połowie listopada szkołę podstawową w Barczewie (woj. warmińsko-mazurskie) „zaatakowali” miłośnicy militariów w przebraniu. Uczniowie byli przerażeni. Jedno z dzieci, uciekając przed napastnikami, wyskoczyło przez okno. Dyrektor placówki została odwołana.
To jej „szalony” pomysł doprowadził do paniki w szkole. Rodzice wielu uczniów mówią o traumie, jaką mają ich dzieci. Jak czytamy w „Fakcie”, o symulowanym ataku na szkołę nie wiedzieli nawet rodzice ani większość nauczycieli.
Zbigniew Podlaski pełniący obowiązki dyrektora opowiada, że gdy zawyła syrena, prowadził lekcję historii. musiał uspokajać uczniów, bo wpadki w panikę. „Gdy odwołano alarm, do klasy weszło dwóch panów w moro. Powiedzieli, żeby się nie denerwować, bo to tylko ćwiczenia. Pani dyrektor chciała, żeby było realistycznie, ale chyba wyszło zbyt prawdziwie” – mówi.
Jeden z uczniów salwował się ucieczką przez okno, a pozostali rozpaczliwie szukali kryjówki. Sprawa jest tym bardziej kuriozalna, że do szkoły chodzą uczniowie z orzeczeniami o niepełnosprawności, w tym z zespołem Aspergera i z autyzmem, dla których sytuacja jest szczególnie stresująca.
Jedna z matek opowiada, że jej córka nie śpi i boi się chodzić do szkoły. Inna mówi, że w starszych klasach „napastnicy” wzięli nawet zakładników. Okazuje się, że nawet rzucali granatami hukowymi i strzelali z broni.
Dyrektorka szkoły została odwołana ze stanowiska.
Źródło: wp.pl