– Korwin-Mikke nikogo nie pyta, czy może coś wrzucić na Twittera. A że to lubi? To jego sposób bycia. Wiemy, że to nie powinno paść. Boli nas, że będziemy musieli znów się tłumaczyć, mimo że są ważniejsze sprawy – mówi w rozmowie z Interią poseł Konfederacji Artur Dziambor. To pierwszy komentarz z partii po kontrowersyjnym wpisie Janusza Korwin-Mikkego, który po decyzji wrocławskiego Sądu Apelacyjnego w sprawie gwałtu na 14-latce stwierdził: „Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce”.
Artur Dziambor /fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER /Reporter
„Andrzeju Dudo, to jest pana chwila prawdy!” – mówił pan dziś na Nowogrodzkiej w kwestii ustawy dotyczącej ochrony zwierząt, gdy ramię w ramię stał pan z protestującymi rolnikami i hodowcami. Pan i koledzy też macie wrażenie, że to wasza chwila prawdy?
Artur Dziambor: – Za każdym razem mamy chwilę prawdy. Chcemy udowadniać wyborcom, że wierzymy w to, co mówimy. Znam matematykę parlamentarną i wiem, że ustawa przejdzie przez Sejm i Senat, a jedyną nadzieją dla rolników jest Andrzej Duda, który ma prawo weta. Jest w tym momencie człowiekiem niezależnym, należy się więc odwoływać do jego sumienia. Czy chce być zapamiętany jako człowiek służący Kaczyńskiemu, czy ktoś więcej? Musi mieć otwarty umysł i zauważyć, kiedy Kaczyński ma plan dla Polski, który może poprawić byt polskim rodzinom, a kiedy Kaczyński po prostu wariuje. Teraz wymyślił, żeby zamknąć jedną gałąź biznesu, która w jego mniemaniu jest zła i brzydka. To po prostu infantylne.
I lewicowe – jak mówicie.
– Oczywiście. Ten projekt to tak naprawdę marzenie lewicy. To nie jest taka lewica jak kiedyś, która zajmowała się prawami ludzi, która potrafiła zrozumieć, że ludzkość zwierzęta hoduje, zabija i zjada. To naturalne rzeczy, choć można oczywiście uważać, że jest to złe. Ta dzisiejsza lewica zajmuje się głównie zwierzętami i roślinami. Sam jestem psiarzem, wraz z żoną adoptujemy starsze psy. Rozumiem więc, że są zwierzęta, które się kocha, ale są też takie, które służą nam jako pożywienie.
Przyjmuje pan jakieś kontrargumenty w tej sprawie?
– Widziałem nagrania, jak niektórzy bestialsko traktują te zwierzęta. Dociera to do mnie. Widziałem też wizytę Krzysztofa Bosaka na jednej z ferm, gdzie pokazał, jak taka hodowla wygląda. Mam nadzieję, że w większości jest właśnie tak. Dokładnie to samo tyczy się schronisk dla zwierząt. Sam wspieram jedno z nich, które jest świetnie obsługiwane, a psy mają znakomite warunki. Są też cwani biznesmeni, którzy wiedzą, że może to być dobry biznes, a psy są traktowane bardzo źle. Tacy ludzie nigdy nie powinni zajmować się taką działalnością. Tak samo jest pewnie w każdym przemyśle.
Warto prezentować racjonalny ogląd sytuacji.
– Zdecydowanie tak.
Ciekaw jestem w takim razie, jak oceni pan wpis Janusza Korwin-Mikkego, który napisał na Twitterze w kontekście zgwałcenia nastolatki, że „jeśli nie krzyczy, to widać tego chce”. Da się to racjonalnie wytłumaczyć?
– Janusz Korwin-Mikke znany jest z tego, że regularnie wrzuca różne dykteryjki i kontrowersyjne stwierdzenia. Jestem do tego przyzwyczajony, bo od 2011 roku zawsze byłem „adwokatem” jego bardzo dziwnych wypowiedzi. On po prostu lubi od czasu do czasu uderzyć, by było głośno, by nawiązała się jakaś dyskusja. Nie jest to jednak nic, co należałoby traktować nadmiernie poważnie. Wiem, że w internecie jest burza na ten temat, ale mam jedną radę – lepiej scrollować dalej, niż zatrzymywać się przy tym wpisie.
Janusz Korwin-Mikke w Sejmie / Marcin Obara /PAP
Korwin-Mikke wciąż powinien być traktowany poważnie? Skoro nawet i wy traktujecie jego słowa z przymrużeniem oka.
– Jest to poważny polityk, kiedy mówi o gospodarce. Dlatego z nim współpracuję. To jedyny polityk, który gwarantuje mi, że jak wejdziemy do rządu, to będziemy obniżać podatki i ułatwiać życie przedsiębiorcom. Wszystkie inne kwestie są natomiast sprawami indywidualnymi. Każdy z nas ma swoją wrażliwość na różne kwestie. Ja bym czegoś takiego nigdy nie powiedział, ani nawet bym o tym nie pomyślał. To jego sprawa, jego wypowiedzi.
To wypowiedzi publiczne. Czytają je tysiące ludzi.
– I to pewnie źle wygląda i brzmi. Za każdym razem będzie wywoływało sensację, ale jutro zapomnimy. Są ważniejsze tematy niż to, że Korwin-Mikke napisał sobie jakiegoś nieodpowiedzialnego tweeta.
A może powinien zostać ukarany wewnątrz klubu, by nie było kolejnego razu?
– Wyobraża pan sobie, by ograniczyć w jakiś sposób człowieka, którego jedno z nieznanych imion brzmi „Wolność”? Nie. Każdy z nas ma przecież jakąś specyfikę, w Konfederacji nie zgadzamy się we wszystkim. Często bywa tak, że ktoś po wywiadzie powie mi: „wszystko fajnie, ale większość Konfederacji myśli inaczej”. To się zdarza, bo jesteśmy politykami, którzy mają swoje zdanie, a nie dostają przekazy z Nowogrodzkiej. Korwin-Mikke nikogo nie pyta, czy może coś wrzucić na Twittera. A że to lubi? To jego sposób bycia. Na szczęście tego typu wypowiedzi jedynie się zdarzają, a mądre rzeczy mówi regularnie. Trzeba go tylko umiejętnie słuchać.
Zaszkodził Konfederacji tym tweetem?
– Nie sądzę, by miało to większe znaczenie. Jest to oczywiście wrażliwa kwestia, ale dzieją się ważne rzeczy, które mają większy wpływ na politykę.
Red. Agnieszka Gozdyra napisała swego rodzaju list otwarty do Konfederacji, w którym apeluje o pozbycie się Korwin-Mikkego z sejmowego klubu poselskiego.
– Nie jest to pomysł warty rozważenia. Pani red. Agnieszka Gozdyra chciałaby, żeby dyskusja polityczna w Polsce była na wyższym poziomie. Widzę to po niej, że oczekiwałaby od klasy politycznej większej merytoryki. Tyle tylko, że merytoryka nie jest sexy. Robimy wszystko, żeby merytoryki było jak najwięcej, ale wiemy też, że ciężkie i mocniejsze wypowiedzi lepiej się „sprzedadzą” niż wnikliwe analizy. Sam pan zaczął rozmowę od „Andrzeju Dudo, to jest pana chwila prawdy!”. Powiedziałem tak po to, by było to cytowane. Tak to działa.
Moje pytanie o „chwilę prawdy” miało dwa konteksty. Drugi dotyczy bezpośrednio liderów Konfederacji w kwestii słów Korwin-Mikkego. Nie powinniście zareagować mocniej? Jest pan pierwszym, który zabiera głos w tej sprawie. Pozostali milczą.
– Nie ma sensu, żebyśmy się nawzajem komentowali. Wiemy, że to nie powinno paść. Na pewno będziemy o tym rozmawiać. Nie będziemy się natomiast karać za to, że ktoś puszcza jakieś tweety. Może rzeczywiście dla ludzi, którzy nie znają Korwina, może to być szokujące. Nas to jedynie boli, że będziemy musieli znów się z tego tłumaczyć, mimo że są ważniejsze sprawy. Nie jest mi z tym wygodnie, bo absolutnie nie rozumiem, dlaczego on to wrzucił, ale już mnie to nie szokuje. Uważam, że mógł się powstrzymać. Z drugiej strony nigdy przed niczym się nie powstrzymał, więc trudno, by teraz zaczął.
Kiedyś się powstrzyma?
– Musiałby zrozumieć błąd. W momencie gdy uważa, że błędu nie popełnia, to tego nie zrozumie.
A propos błędu – w Sejmie procedowana jest ustawa prześmiewczo nazwana „Bezkarność plus”, która zdejmuje z urzędników odpowiedzialność za popełniony błąd w dobie pandemii. Konfederacja jest zdecydowanie przeciwko.
– Ta ustawa prawdopodobnie nie przejdzie, a to sukces Konfederacji. W poniedziałek od rana odwiedzaliśmy biura posłów PiS w całej Polsce. Ja osobiście byłem w Gdańsku i Gdyni. Mówimy jasno, że prawo nie działa wstecz, a taka ustawa nie powinna być w ogóle rozważana.
Solidarna Polska również jest przeciwko.
– Tak, jest deklaracja ministra Janusza Kowalskiego, której trzeba wierzyć. Jeśli w Platformie Obywatelskiej przypadkiem nie będzie 30 nieobecnych, to ta ustawa nie przejdzie.
Wobec tego, w związku z wczorajszym wyrokiem sądu WSA, premiera mogą spotkać konsekwencje?
– Myślę, że nikomu czapka z głowy nie spadnie. Oni zawsze mogą powiedzieć, że działali na podstawie jakiegoś innego przepisu. Ta sprawa gdzieś tam ugrzęźnie. Mamy dużo kontrowersyjnych tematów, jak słynne maseczki i respiratory, które nigdzie nie zostały wyjaśnione. Podobnie jest z 70 mln zł na wybory, które były umocowane w ustawie covidowej. Problemem w Polsce jest to, że nie ma żadnego zapisu prawnego, że politycy odpowiadają za swoje decyzje. Tyczy się to głównie rządu, ale oczywiście każdy z polityków może kiedyś być w tym miejscu.
Konfederacja u władzy pewnie również chciałaby takiego rozwiązania.
– Właśnie nie. Jesteśmy jedyną partią, która domaga się, by takie zapisy wprowadzić. By za niegospodarność i decyzje łamiące zasady ustrojowe politycy ponosili odpowiedzialność. Niestety takiej nie ma, więc dopóki my tego nie zmienimy, nic się nie zmieni.
Źródło: interia.pl