Lech Wałęsa uskarża się na drożyznę. Inflacja sprawia, że prezydencka emerytura nie jest w stanie pokryć jego potrzeb. Wobec tego legendarny przywódca „Solidarności” podróżuje po świecie, by zarobić dodatkowe pieniądze.
Jeszcze jakiś czas temu Lech Wałęsa narzekał na to, że nie może dorabiać. Miało to związek z restrykcjami covidowymi. Obowiązujące ograniczenia sprawiały, że były prezydent nie był w stanie swobodnie przedostawać się do różnych krajów.
Obecnie jest już inaczej. Restrykcje zostały poluzowane, co Wałęsa stara się w stu procentach wykorzystać. Często wyrusza w podróże, by móc dorobić do emerytury. To jego patent na walkę z wszechobecną drożyzną.
Ja nie jestem z innej gliny przecież. Emerytury mam z 12-13 tys zł, ale co to jest na apetyt byłego prezydenta?! Próbuje zarabiać za granicą i to trochę mi wyrównuje… Teraz fotowoltaikę zakładam w domu, na wstępie trzeba wydać 150 tys zł, więc potrzebne mi pieniądze – mówi Wałęsa w rozmowie z „Super Expressem”.
Inflacja w oczach Wałęsy. „Ludzie nie mogą się na to nabierać”
Były prezydent bardzo dobitnie odniósł się do pytania o to, kto jego zdaniem odpowiada za inflację. – Ostrzegałem przed PiS-em i przed Kaczyńskim. Jak oni mogą rządzić państwem?! Demagodzy, populiści zrzucają całą winę za drożyznę na Putina, na wojnę, ale to nie jest tak – powiedział.
Na Putina wszystko zrzucają, ale ludzie nie mogą się na to nabierać. Oczywiście Putin też jest winny inflacji, ale nie tylko! – zakończył Lech Wałęsa.
Źródło: o2.pl