Świat

Łukaszenka ściąga rosyjskich najemników i szykuje coś szalonego. Wojsko już na granicy

Ukraina wzmacnia swe siły przy granicy z Białorusią, bojąc się kolejnego ataku z tej strony. Jak dowiedział się „Fakt”, ofensywa wisi na włosku, a białoruski dyktator ściąga do siebie „wagnerowców”. To prywatne rosyjskie wojsko ma być gotowe do przeprowadzenia prowokacji na granicy, która da Łukaszence pretekst do zaatakowania zachodniej Ukrainy.

Łukaszenka ściąga rosyjskich najemników i szykuje coś szalonego. Wojsko już na granicy

Białoruski dyktator przesuwa kolejne jednostki na granicę z Ukrainą i nie wyklucza, że użyje ich na Ukrainie. Ataku obawiają się też sami Ukraińcy.

Łukaszenka szykuje się do ataku. Ściąga z Rosji najemników

Koncentrację białoruskich wojsk na granicy dostrzegły ukraińskie siły specjalne, a ruch ten wydał się na tyle niepokojący, że prezydent Wołodymyr Zełenski postanowił działać.

– Zostanie przeprowadzona kontrola w czterech obwodach, mająca na celu ocenę możliwości powtórnej inwazji na nasz kraj z Białorusi – poinformował Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.

Ostrożność nie dziwi, tym bardziej że ostatnie wypowiedzi białoruskiego dyktatora jasno wskazują, iż coraz chętniej zerka w stronę Ukrainy. Oskarża co prawda Polskę o chęć zaanektowania zachodniej Ukrainy, jednak to jego wojska szykują się do wkroczenia na jej teren.

Będziemy musieli zareagować. Bo nie możemy w ogóle pozwolić, by Polacy nas otoczyli. To niebezpieczna opcja. A ja kiedyś powiedziałem: Ukraińcy też poproszą nas i Rosjan, żebyśmy pomogli im zachować integralność – powiedział w miniony piątek Łukaszenka.

Jak ustalił „Fakt”, na Białorusi rzeczywiście przeprowadzana jest mobilizacja, na razie w obwodzie homelskim, a na ukraińską granicę ściągane są dodatkowe jednostki. Łukaszenka sięga też po wsparcie Rosjan.

– Co gorsza, według naszych informacji, na Białoruś przyjechało w ciągu ostatniego miesiąca kilka tysięcy wagnerowców, tej prywatnej rosyjskiej armii. To wszystko może sugerować, że taka ewentualna możliwość zaangażowania się Łukaszenki w wojnę jest realna – alarmuje w rozmowie z „Faktem” Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce, obecnie opozycjonista.

Paweł Łatuszka: „Może dojść do kontrofensywy”

Białoruska opozycja, korzystając z doniesień swych informatorów, zwraca też uwagę na tworzenie przez Łukaszenkę nowych struktur „narodowych ochotników”. Maja oni pomóc w utrzymaniu porządku, nawet gdyby białoruska armia musiała opuścić teren kraju. Zdaniem Pawła Łatuszki, Łukaszenka szuka tylko pretekstu, by uderzyć.

– Aby Łukaszenka mógł zaatakować, nawet rakietowo Kijów, czym ostatnio groził, to potrzebna jest mu jakaś mocna prowokacja na granicy i do tego mogą służyć wagnerowcy – wyjaśnia opozycjonista.

O tym, że na Białorusi coś się dzieje, świadczy też wzmożenie działań reżimowej propagandy. Ta już otwarcie oskarża Polskę o wywołanie wojny i donosi nawet, że polskie wojska już zaczęły zajmować zachodnią część kraju. Opozycjonista jest pełen obaw, co przyniosą najbliższe dni.

– Może być taka sytuacja, że już niedługo, po zapowiedzianym spotkaniu Łukaszenki z Putinem, może dojść do kontrofensywy ze strony Rosji i Białorusi. To wszystko daje nam podstawę obawiać się, że przed nami mogą być ciężkie dni, lub tygodnie – mówi Paweł Łatuszka.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close