Świat

„Kijów zamienia się w piekło”. Wstrząsająca relacja dyrektora teatru

Bombardowanie bloków mieszkalnych, ostrzeliwanie dzielnic, polowanie na cywili – tak wygląda Kijów do którego wdzierają się wojska rosyjskiego najeźdźcy, a na ulicach grasują szpiedzy zdolni do najokrutniejszych zbrodni! – Kijów powoli zamienia się w piekło na ziemi. Zaczyna brakować leków, czy chleba. Jest coraz bardziej niebezpiecznie – opowiada w rozmowie z „Super Expressem” dyrektor kijowskiego teatru Wołodymyr Petraniuk (68 l.), który bohatersko broni serca Ukrainy.

"Kijów zamienia się w piekło". Wstrząsająca relacja dyrektora teatru

Wołodymyr Petraniuk do tej pory nie bał się o swoje życie. Wszystko zmieniło się wczoraj, kiedy rosyjskie bomby dosięgły Kijowa, a dyrektor teatru około godziny 11 usłyszał przeraźliwy huk i wybuch w stolicy Ukrainy. – To coś niewyobrażalnego. Potężny dramat. Jest tu bardzo niebezpiecznie – usłyszeliśmy przez słuchawkę telefonu od Wołodymyra Petraniuka z którym akurat po godz. 11 rozmawialiśmy.

Silne eksplozje w Kijowie są teraz na porządku dziennym. Wczoraj w dzielnicy Obołoń zginęły dwie osoby, a trzy odniosły poważne obrażenia, gdy wystrzelony przez wojska Putina pocisk artyleryjski trafił w 8-piętrowy blok mieszkalny. Z kolei w kijowskiej dzielnicy Kureniwce zginął jeden człowiek, a sześć osób zostało poważnie rannych, kiedy odłamki rosyjskiej rakiety spadły na ulicę.

– W okolicy zostały zniszczone balkony mieszkalne i trolejbus. Na szczęście nie było w nim pasażerów. Niestety, ale Rosjanie ostrzeliwują bloki mieszkalne w Kijowie. Tu jest piekło. W aptekach brakuje trochę leków, a w sklepach chleba. Do apteki czeka się dwie godziny, a część sklepów jest zamkniętych – opowiada nam Wołodymyr Petraniuk.

W dwudziestym dniu inwazji na Ukrainę, Kijów odpiera jednak ataki rosyjskich sił jak tylko może. – Tropimy dywersantów, stawiamy opór. Na jednej z dzielnic w Kijowie dywersanci rozstrzelali kilku naszych ukraińskich braci, którzy walczą z najeźdźcą i stawiają w Kijowie barykady czy łapią szpiegów. Słychać strzały, wybuchy. Jest dramatycznie. Ludzi prawie wcale nie ma na ulicach. Wszyscy siedzą w domach albo schronach lub w metrze – zaznacza na koniec Wołodymyr Petraniuk.

Źródło: se.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close