Nie zastanawiałyśmy się długo, gdy przyjaciel z Polski zaproponował nam schronienie – mówi Kira Konoszenko, która razem z 8-letnią córką Mią uciekła ze Lwowa. Na Ukrainie został jej mąż Oleksij, tata Mii. – Ktoś musi bronić naszego kraju – dodaje Kira, choć przyznaje, że drży o męża każdego dnia. One są już bezpieczne w Poznaniu.
Pomoc sama przyszła
Już w dzień wybuchu wojny do Oleksieja Konoshenko zadzwonił przyjaciel z Polski. – Zapytał, czy czegoś potrzebujemy? Czy chce przyjechać do Polski ?– opowiada Kira. Jej mąż nie chciał wyjeżdżać, ale bez wahania powiedział, że potrzebuje lokum i pomocy dla swojej żony i córki. Kira i Mia natychmiast zaczęły się pakować. – Żeby było szybciej wrzucałyśmy wszystko do worków – wspomina. Dzień później wyjechały.
Jechały cztery dni
Chociaż do pokonania miały niecałe 800 kilometrów, jechały cztery dni. – Spałyśmy w samochodzie, który po drodze jeszcze nam się zepsuł i musiałyśmy szukać mechanika. Ale szczęśliwie udało nam się dojechać – mówi Kira. Już w Poznaniu czekał na nie pokój w mieszkaniu pani Danuty. To mama przyjaciela Oleksieja. – Ja się ani chwili nawet nie zastanawiałam, po prostu wiedziałam, że trzeba im pomóc i cieszę się, że są bezpieczne – mówi Danuta Janczewska, emerytowana nauczycielka.
Układają życie na nowo
Dała Kirze i Mii nie tylko dach nad głową, ale jakże ważne wsparcie i pomoc w załatwieniu wszelkich formalności. – Już zapisałyśmy Mię do szkoły. Idzie w poniedziałek. Będzie w klasie ukraińsko–białoruskiej. Nie będzie czuła się samotna – cieszy się pani Danuta. Organizuje dla 8–latki wyprawkę szkolną. Kirze również pomaga w załatwianiu formalności. – Musimy dzisiaj jechać po zaświadczenie, żeby mogły jeździć za darmo komunikacją miejską – dodaje. Zanim Kira i Mia zdążyły się dobrze rozpakować pani Danuta już szukała dachu ad głową dla kolejnych uchodźców. – Bardzo pomagają mi moi dawni nauczyciele – przyznaje.
NIe wiemy, kiedy wrócimy do domu
Mia i Kira nie boją się już o swoje bezpieczeństwo. – Gdy tylko przekroczyłyśmy granicę z Polską spotkałyśmy się z ogromną pomocą. Od razu nas pytano, czy chcemy jeść, pić, czy mamy gdzie nocować. Zanim zdążyłyśmy poprosić o pomoc, Polacy już nam ją oferowali. Jesteśmy bardzo wzruszone tym ogromem pomocy – mówią. Teraz drżą tylko o bezpieczeństwo Oleksieja i modlą się, by wojna jak najszybciej się skończyła. – Nikt przecież nie wie, kiedy będziemy mogły wrócić do domu – mówi Kira. AO
Źródło: fakt.pl