Pierwszy atak, a potem kolejny. Wybuch i dym. Dopiero po chwili Tetiana zobaczyła swojego wnuka Igora (†14 l.). Krzyczała do niego jakby nie swoim głosem, by nie zamykał oczu. – Zdradziłam go. Ja żyję, a on nie – wyznała zrozpaczona Ukrainka.
Dom rodziny Tetiany Macegory w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy został ostrzelany w poniedziałek, 25 kwietnia, przez rosyjskie wojsko. Po pierwszym ataku cała rodzina ukryła się w piwnicy. Po jakimś czasie wyszli z niej, by ocenić straty. Wtedy w budynek uderzył drugi pocisk.
– Był wybuch, a potem dym, nic nie było słychać. Przed oczami niczego nie było widać, a potem zobaczyłam mojego wnuka leżącego na podłodze – powiedziała stacji Sky News Tetiana. Ukrainka została ranna w szyję, jej zięć i wnuk Igor nie przeżyli tego ataku.
Zrozpaczona kobieta błaga swojego wnuczka, by nie zamykał oczu. – Krzyczałam dziwnym głosem, jakby nie swoim: „Proszę, nie zamykaj oczu. Błagam! Nie zamykaj oczu” – wspomina przez łzy kobieta.
Po rodzinę przyjechała karetka. 14-latek został zabrany do szpitala. Niestety, Igora nie udało się uratować. Córka Tetiany wciąż jest w ciężkim stanie w szpitalu w mieście Dniepr.
Wojna w Ukrainie. „Babciu, czy ja przeżyję?”
Kobieta czuje się winna z powodu śmierci wnuka. „Babciu, czy ja przeżyję?” – pytał, gdy czekali w piwnicy na pomoc medyczną.
– Powiedziałam, że przeżyje. Ale zobaczcie, co się stało, zdradziłam go. Ja żyję, a on nie. Powinnam ja zginąć, a on przeżyć. Żyłam o wiele dłużej niż on. Nigdy sobie tego nie wybaczę – przyznała zrozpaczona Ukrainka.
Źródło: fakt.pl