Anastasia Eraszowa tuli w ramionach swoją śpiącą córeczkę i zanosi się szlochem. Płacze nad losem drugiego dziecka, które zginęło w rosyjskim ostrzale. To zdjęcie z zatłoczonego korytarza szpitala w Mariupolu pokazuje wszystko to, czym jest bestialska wojna wytoczona Ukrainie przez Rosję.
Jak wiele matek podczas tej barbarzyńskiej wojny będzie jeszcze musiało opłakiwać śmierć swoich dzieci? Dzieci, które zamiast chodzić do szkoły, bawić się z rówieśnikami na podwórku, całymi dniami ukrywają się w schronach i giną w rosyjskich ostrzałach i bombardowaniach.
Wojna w Ukrainie. Anastasia Eraszowa w rosyjskim ataku straciła dziecko
Jedną z tych pogrążonych w żałobie matek jest Anastasia Eraszowa z Mariupola, gdzie od początku wybuchu wojny w Ukrainie toczą się najcięższe walki i przelewana jest krew bezbronnych cywilów. Tych, jak podają ukraińskie władze, od 24 lutego zginęło już ponad 1,5 tys.
Zrozpaczoną Eraszową na korytarzu szpitala w Mariupolu spotkała reporterka agencji Associated Press. Zdjęcie zapłakanej kobiety, siedzącej na podłodze i tulącej w ramionach swoje śpiące, kilkuletnie dziecko wkrótce obiegło świat. Jak się okazuje, kryje się za nim potworna historia, która nigdy nie powinna była mieć miejsca. Na zdjęciu Anastasia Eraszowa opłakuje bowiem śmierć swojego drugiego dziecka, które zginęło w rosyjskim bombardowaniu.
– Ukrywaliśmy się wszyscy w domu mojego brata, kobiety i dzieci były w piwnicy. Wtedy jakiś pocisk uderzył w budynek. Zostaliśmy uwięzieni pod ziemią i dwoje dzieci zmarło. Nikt nie mógł ich uratować. Nie wiem dokąd uciekać. Kto nam zwróci nasze dzieci? Kto?! – pyta kobieta, a jej ciałem wstrząsa szloch. Rozmowa z Anastasią została zarejestrowana przez reporterkę AP.
85 bezsensownych śmierci
Historii takich jak ta w całej Ukrainie są już dziesiątki. Jak poinformowało bowiem w niedzielę 13 marca biuro prokuratora generalnego Ukrainy, w wyniku rosyjskiej agresji zginęło już 85 dzieci, a prawie sto zostało rannych. Każda z tych śmierci to tragedia jednej ukraińskiej rodziny.
Źródło: fakt.pl