40-letnia Sarah Shellenberger, mieszkająca w Oklahoma City w USA, wykorzystała zamrożone zapłodnione zarodki już po śmierci swojego męża. Kobieta przyznaje, że zamierza po raz drugi zajść w ciążę w taki sam sposób.
Sarah i Scott od dawna planowali posiadanie dzieci, jednak musieli przełknąć bardzo gorzką pigułkę. Okazało się, że jedyną możliwością dla nich na posiadanie potomstwa jest zapłodnienie in vitro.
Dzięki in vitro zaszła w ciążę już po śmierci męża
Para zdecydowała się na wizytę w zagranicznej klinice, ze względu na zdecydowanie tańsze koszty przeprowadzenia tam całego procesu. Wybór padł na Barbados, gdzie byli umówieni na dwie wizyty. Podczas drugiej z nich, Scott nie był w stanie towarzyszyć swojej żonie ze względu na obowiązki zawodowe.
Sarah nie wiedziała wówczas, że już nigdy nie zobaczy się ze swoim mężem. Kiedy wróciła do hotelu po procesie pobrania komórki, dowiedziała się, że Scott miał zawał serca podczas prowadzenia zajęć ze studentami. Niestety, nie udało się go uratować.
Po pierwszych tygodniach spędzonych w żałobie 40-latka jeszcze raz przeanalizowała całą sytuację i upewniła się w przekonaniu, że mąż chciałby, aby jednak stała się matką. Dlatego też zdecydowała się na wykorzystanie jednego z embrionów w sierpniu ubiegłego roku, czyli sześć miesięcy po stracie męża.
Planuje urodzić mężowi drugie dziecko, wiele miesięcy po jego śmierci
– Dla mnie nie było innej opcji. Wiedziałam, że te dwa embriony to nasze dzieci. Musiałam spróbować zajść w ciążę i sprowadzić je na ten świat – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami „The Mirror”.
Na świat przyszedł mały Hayes, którego mama nazywa „lekiem na złamane serce”. Chłopiec jest cały i zdrowy, a Sarah otwarcie przyznaje, że zamierza wykorzystać również drugi embrion, aby urodzić drugie dziecko swojego nieżyjącego męża.
Źródło: goniec.pl