Jak do tej pory, sezon 2010 był ostatnim w karierze Roberta Kubicy. Właśnie wtedy w Singapurze w barwach Renault odjechał on jeden z lepszych wyścigów. Na dystansie ośmiu okrążeń popisał się sześcioma spektakularnymi wyprzedzeniami.
Grand Prix Singapuru to jeden z najtrudniejszych wyścigów w kalendarzu Formuły 1. Nie dość, że uliczny tor jest bardzo wąski, to na dodatek kierowcy rywalizują w nocnych warunkach. W połączeniu z bardzo częstymi opadami deszczu, stanowi to idealną weryfikację umiejętności zawodnika.
Zawody debiutowały w F1 w atmosferze skandalu, po tym jak okazało się, że wyścig w roku 2008 został ustawiony przez ekipę Renault. Jak się bowiem okazało, Nelson Piquet Jr celowo doprowadził do wypadku, by pomóc Fernando Alonso w odniesieniu zwycięstwa. Sprawa wyszła na jaw, gdy Brazylijczyk został zwolniony przez francuski zespół i postanowił opowiedzieć o kulisach tamtych wydarzeń.
Na szczęście, Singapur był też świadkiem wielu spektakularnych wyścigów. I taki miał miejsce właśnie w roku 2010, gdy ubarwił go kibicom Robert Kubica. Polak wpadł wówczas w szał wyprzedzania i udowodnił, że jest jednym z najbardziej utalentowanych kierowców w stawce.
Kierowca Renault zjechał do alei serwisowej na 46. okrążeniu ze względu na przebitą oponę po kontakcie z Rubensem Barrichello. Wskutek tego zdarzenia spadł w klasyfikacji wyścigu i powrócił do rywalizacji na trzynastym miejscu. Wprawdzie miał do dyspozycji świeże ogumienie, ale też świadomość, że wyprzedzanie rywali na wąskim torze nie będzie najłatwiejszym zadaniem.
Jeśli jednak ktoś myślał, że w Singapurze nie można wyprzedzać, to Kubica wyprowadził go z błędu. Uporał się kolejno z Jaime Alguersuarim, Sebastienem Buemim, Witalijem Pietrowem, Felipe Massą, Nico Hulkenbergiem i Adrianem Sutilem. Ostatecznie dojechał do mety na siódmej pozycji.
– Gdybym zarządzał zespołem Formuły 1, Polak zdecydowanie znalazłby się na mojej liście. To świetny kierowca o bardzo nietypowym, ale niezwykle efektywnym stylu jazdy. Ma bardzo równe tempo wyścigowe i ogromną determinację. Świetnie sobie radzi z samochodem Renault, a zespół powinien walczyć o zatrzymanie go na dłuższą metę – komentował w roku 2010 Martin Brundle, ówczesny ekspert „BBC”.
Od tamtych wydarzeń minęła niemal dekada, a po dziś nagranie z przejazdu Kubicy uznawane jest za jeden z lepszych momentów w historii Grand Prix Singapuru. Tak też uznała F1, która w zeszłym roku przygotowała specjalny film z kluczowymi chwilami na torze Marina Bay.
– Kubica spadł na trzynastą pozycję, ale przez pozostałe okrążenia, kierowca Renault w pełni wykorzystał nowe opony i w zapierającym dech w piersiach stylu wyprzedził sześć samochodów, powracając na siódme miejsce. A mówią, że w Singapurze nie da się wyprzedzać… – można było przed rokiem przeczytać na oficjalnej stronie F1.
Obecnie, ze względu na zmiany w regulaminie, powtórzenie takiego wyczynu byłoby niemal niemożliwe. Samochody F1 stały się bowiem trudne w prowadzeniu, gdy znajdują się w bliskim kontakcie z inną maszyną. Dlatego też kibicom nie pozostaje nic innego jak przypomnieć sobie on-board z roku 2010 i fantastyczny przejazd Kubicy.