Polska

Znów śmierć po policyjnej interwencji. I znowu we Wrocławiu. Dlaczego zginął Łukasz Łągiewka?

Bliscy Łukasza Łągiewki († 29 l.) są przerażeni tym, jak policjanci mieli potraktować chorego chłopaka. Zaniepokojona rodzina wezwała policję, bo była przekonana, że wrocławianin chce targnąć się na własne życie. Kilka godzin po interwencji mundurowych Łukasz zmarł w szpitalu. – Został brutalnie pobity – relacjonuje jego siostra Wiktoria Łągiewka.

Znów śmierć po policyjnej interwencji. I znowu we Wrocławiu. Dlaczego zginął Łukasz Łągiewka?

Łukasz starał się żyć pełnią życia. Podróżował, chodził na treningi i wyrabiał sylwetkę, zwiedzał świat. Był właścicielem wypożyczalni samochodów. Bliscy wspominają go jako pomocnego, energicznego chłopaka, któremu zdarzały się jednak napadu depresji. Pod koniec lipca zmarł ukochany pies Łukasza. Wrocławianin zamknął się w sobie na tyle, że rodzina zaczęła się o niego bać. Mężczyzna cierpiał bowiem na depresję. Gdy dopadała go choroba, bliscy bardzo się o niego bali.

Łukasz się bał. Szokująca interwencja we Wrocławiu

1 sierpnia chłopak zaczął pisać do bliskich SMS-y, z których wynikało, że może chcieć odebrać sobie życie. Rodzice od dwóch dni nie mogli wejść do jego mieszkania. Późnym wieczorem przerażeni powiadomili policję.

Strażacy i dwaj policjanci po 1 w nocy, 2 sierpnia, dotarli do bloku przy ul. Słonimskiego. Na miejsce dojechała też Wiktoria i jej ojciec. Łukasz zamknął się w mieszkaniu i nie chciał nikogo wpuścić. Wydawało się, że nie poznaje rodziny przez wizjer. Siostra i ojciec rozmawiali z nim przez telefon, ale nie wierzył, że na korytarzu czekają na niego policjanci. – Sam dzwonił na 112 i mówił, że ktoś się do niego włamuje – relacjonuje Wiktoria.

Rodzina czekała na korytarzu, podczas gdy strażacy uruchomili podnośnik i próbowali wejść oknem. Ta próba się nie udała, a Łukasz przestraszył się jeszcze bardziej. Zaczął bić w drzwi i wzywać pomocy. Policjanci wezwali posiłki.

Śmierć Łukasza Łągiewki. Policjanci żartowali podczas interwencji?

Przyjechało kolejnych czterech policjantów, kilku w cywilu. Z relacji siostry Łukasza wynika, że nie przejmowali się sytuacją i tym, że za drzwiami przebywa przerażony człowiek. Mieli żartować i rozochoceni mówić „ale będzie ciekawie”, stojąc metr od Wiktorii i jej ojca…

Funkcjonariusze zaczęli wyważać ciężkie antywłamaniowe drzwi, a Łukasz je przytrzymywał. W końcu udało się je uchylić. – Gdy tylko się udało, czterej policjanci pryskali do środka gazem pieprzowym. Później, gdy sprzątałam mieszkanie, dusiłam się od tego gazu, nie wyobrażam sobie, co Łukasz musiał wtedy czuć. Śni mi się to po nocach – mówi Wiktoria. Jak dodaje, jeden z policjantów krzyknął, że chłopak ma nóż, na co inni zareagowali z entuzjazmem. – Mówili „o, będzie napaść na funkcjonariusza, wsadzimy go!” – relacjonuje Wiktoria.

Brutalna interwencja we Wrocławiu. „Okładali go po całym ciele”

Z relacji rodziny wynika, że kiedy tylko policjanci weszli do mieszkania, rzucili się na Łukasza z pałkami. – Okładali go po całym ciele, brutalnie. Przyduszali mu szyję kolanem. Wywlekli go na korytarz, gdzie dostał jeszcze dwa bardzo mocne ciosy pięścią w głowę – mówi wzburzona Wiktoria, która razem z ojcem miała być wtedy przytrzymywana przez strażaka i policjantkę. – Katowali go kilka minut. Krew była wszędzie. Później wynieśli go do karetki – mówi siostra zmarłego.

Oficer prasowy wrocławskiej policji aspirant sztabowy Łukasz Dutkowiak tłumaczy, że policjanci nie mieli wyboru i musieli użyć siły. – Ponieważ mężczyzna zamknął się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był on mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym. Po otworzeniu drzwi, przez obecnych na miejscu strażaków, mężczyzna wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem, w związku z czym został obezwładniony. Mając na uwadze stan psychofizyczny, w jakim znajdował się mężczyzna i fakt, że wcześniej chciał targnąć się na własne życie, przekazany został ratownikom medycznym obecnym na miejscu podczas interwencji. Po kilku godzinach policjanci otrzymali informację, że zabrany do szpitala mężczyzna zmarł – wyjaśnia Dutkowiak. Bliscy Łukasza twierdzą, że nie widzieli żadnego noża.

Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia-Psie Pole prowadzi postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Łukasza. – Zachowanie tego człowieka i jego stan psychofizyczny sprawiło konieczność zastosowania środków obezwładniających. Został przekazany ratownikom i przewieziony do szpitala, ale stało się to nie na wskutek zachowań funkcjonariuszy, tylko z powodu zastanego stanu psychofizycznego. Czekamy na wyniki sekcji zwłok i wyniki toksykologii – mówi Radosław Żarkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Nie potwierdza jednak, aby mężczyzna miał nóż.

Według rodziny policja mocno sugeruje, że Łukasz był narkomanem, ale w mieszkaniu nie znalazła żadnych nielegalnych substancji. Bliscy przyznają, że zdarzało mu się sięgać po narkotyki, ale robił to bardzo sporadycznie i nigdy nie był agresywny, zwłaszcza wobec policji.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close