Matka półrocznego chłopca miała wyjść na chwilę z domu. Kiedy wróciła, jej dziecko już nie oddychało. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. Na pomoc było już jednak za późno. Chłopiec zmarł.
Do tragedii doszło 26 października w jednym z domów w Hajnówce. Mieszkała tam para z 6-miesięcznym synem. Tamtego dnia maluch został pod opieką matki, która – jak twierdzi – zostawiła syna na łóżku samego i wyszła na chwilę na podwórko, aby porozmawiać z partnerem. Gdy wróciła do środka, dziecko już nie oddychało.
Na miejsce wezwano pogotowie. Chłopiec był reanimowany. Walka o życie dziecka nie przyniosła jednak efektu. O śmierci malucha poinformowano policję i prokuraturę.
Co stało się w domu pod nieobecność matki niemowlaka? Jak podaje Gazeta Współczesna, chłopiec prawdopodobnie przemieścił się na łóżku i wpadł głową w szczelinę przy ścianie. Śledczy wykazali, że szczelina miała 22 cm szerokości, 78 cm długości i 42 cm głębokości.
– „Z relacji matki wynikało, że zawsze kładła w tę szczelinę poduszkę. W dniu zdarzenia także, ale tym razem nie położyła jej jak zwykle poziomo, tylko postawiła pionowo. W efekcie część tej szczeliny nie została zakryta i dziecko wpadło w otwór przy poduszce” – poinformował „Współczesną” prok. Jan Andrejczuk, prokurator rejonowy w Hajnówce.
Dziecko, jak poinformowali śledczy, nie miało żadnych niepokojących śladów na ciele. Wiadomo też, że chłopiec urodził się zdrowy. Co było przyczyną śmierci? To ma wyjaśnić sekcja zwłok.
– „Tu jest potrzebna wiedza specjalistyczna, a taką posiadają lekarze biegli sądowi z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku” – podkreślił w rozmowie z dziennikarzami „Współczesnej” prok. Andrejczuk.
Źródło: twojenowinki.pl