Polska

Wszedł w ogień, żeby ratować ukochane psy. Senior z Żernik stracił wszystko oprócz nich

W marcu zeszłego roku pożar spustoszył dom pana Kazimierz Dąbrowskiego (71 l.) z wrocławskich Żernik. Senior poświęcił się, żeby ratować swoje ukochane psy, kundelki Misię ( 7 l.) i Perełcię (17 l.) i przepłacił to poparzeniami 1 i 3 stopnia.

Wszedł w ogień, żeby ratować ukochane psy. Senior z Żernik stracił wszystko oprócz nich

Dramat najpewniej rozpoczął się od zwarcia w kontakcie za szafą. – Gdy wybuchł pożar, wygoniłem zwierzęta i wyrzuciłem butlę z gazem, żeby szkody były jak najmniejsze – mówi pan Kazimierz. W szpitalu był kilka tygodni, gdzie zrobiono mu przeszczep skóry. W tym czasie jego psy i kot trafiły do schroniska.

Dramat seniora z Żernik. Pożar zabrał mu wszystko

Po wyjściu ze szpitala pan Kazimierz długo walczył o odzyskanie zwierząt. Nie była to prosta droga, ale na szczęście się udało. Mimo to sytuacja ciągle jest niewesoła.

– Skórę przeszczepiono mi byle jak, bo ciągle boli – skarży się senior. Od prawie roku mieszka w domu, który jest spustoszony przez pożar. Ściany są osmolone, a budynek w każdej chwili może runąć. Jednak pan Kazimierz mieszka tam całe swoje życie i nie zamierza się wynosić.

– Urzędnicy zabronili mu mieszkać w swoim domu, bo grozi zawaleniem. Żyje tam nielegalnie. Pracuje nad odbudową domu, ale do tego jeszcze daleka droga. Wrocławski MOPS nie pomógł mu, bo ma „za wysoką rentę” i przebywa w domu nielegalnie – wylicza Piotr Kaźmierczak, który pomaga seniorowi.

Emeryt z Żernik mieszka w domu spustoszonym przez pożar. Czy miasto mu pomoże?

Jak wyjaśnia Krzysztof Szłapka z magistratu, miasto nie jest właścicielem tego budynku.

– Zaoferowaliśmy pomoc Panu Kazimierzowi w postaci miejsca w ośrodku interwencji kryzysowej, gdzie do jego dyspozycji byłby osobny pokój. Na razie Pan Kazimierz nie skorzystał z tej propozycji, która wciąż jest aktualna. Zwierzętami możemy się zaopiekować w miejskim schronisku. Pan Kazimierz będzie mógł je codziennie odwiedzać do czasu przeprowadzenia remontu budynku. Zwierzęta będą miały tam zapewnioną kompleksową opiekę – mówi urzędnik.

Te propozycje nie przekonują jednak seniora, który nie chce zgodzić się na rozłąkę z ukochanymi psiakami. Jak przyznaje pan Kazimierz, zima była ciężka.

– Urzędnicy są bezduszni. Dużo mówią, a mało robią. Powoli tracę siły. Już się nacałowałem klamek. Każdy urzędnik mówi, że współczuje i rozumie, ale nic nie robi –mówi z goryczą senior.

Jeszcze nie wiadomo, ile pieniędzy będzie potrzebował pan Kazimierz. Można mu pomóc tutaj. https://zrzutka.pl/pogorzelec

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close