Maluchy już niedługo zrobią się bardzo zwinne i niesforne. Trudno będzie wtedy nad taką gromadką zapanować. Na razie pazurkami kurczowo trzymają się swojego opiekuna. Lekarz weterynarii Jakub Kotowicz pozwala im nawet wejść sobie na głowę.
Ta radosna historia ma jednak tragiczny początek. Kitka i Orzeszek stracili mamę, bo zagryzł ją agresywny pies. Pstryczek, Dyzio i Złotka w dziupli czekali na mamę, która poszła po jedzenie. Niestety, gdy wróciła, drzewo było ścięte. Samica nie mogła znaleźć małych i uciekła.
Wszystkie osierocone wiewióreczki miały szczęście w tym wielkim nieszczęściu, bo odnaleźli je ludzie. Zanieśli je w pudełkach do Lecznicy Ada w Przemyślu na Podkarpaciu.
– Na razie karmimy je sami, ale wkrótce będą same szukać jedzenie. Kiedy troszkę podrosną, wrócą do naturalnego środowiska – opowiada lek. wet. Jakub Kotowicz.
Lecznica wkłada wiele wysiłku w wychowanie sierotek, ale wiążą się z tym niemałe koszty. Jednak każdy może pomóc, wpłacając datek na: pomagam.pl pod hasłem „dla malutkich WIEWIÓREK”.
1
Każdy dzień zaczyna się od badania
2
Maluchy na razie pazurkami kurczowo trzymają się swojego opiekuna
3
Maluchy na razie są karmione przez ludzi. Kiedy się usamodzielnią, wrócą do naturalnego środowiska
4
Maluchy są ważone, by sprawdzić, czy rosną
Źródło: fakt.pl