Polska

Tragiczny pożar zabrał troje dzieci pana Mateusza. Ocalała córeczka jest poparzona. „Ciągle płacze, woła mamę i Adasia. Jak jej powiem, że on nie żyje?!”

Po takiej tragedii trudno się pozbierać. Być może czas nigdy nie uleczy ran. W pożarze mieszkania w Starogardzie Gdańskim zgineło troje malutkich dzieci. To rodzeństwo Laura (†2 l.), Emilka (†1 mies.) i Adaś (†5 l.). Z płomieni udało się uratować ich rodzicom oraz 3-letniej siostrzyczce Agnieszce. Maleńka dziewczynka jest w szpitalu. Spędzi tam długie tygodnie. Jest mocno poparzona. W lecznicy wciąż jest także mama maluszków. Przeżywa poważne załamanie nerwowe.

Tragiczny pożar zabrał troje dzieci pana Mateusza. Ocalała córeczka jest poparzona. „Ciągle płacze, woła mamę i Adasia. Jak jej powiem, że on nie żyje?!”

Mieszkańcy Starogardu Gdańskiego nie pamiętają tak straszliwej tragedii. W czwartek 31 marca w pożarze mieszkania w kamienicy przy ul. Chojnickiej w centrum miasta zginęło troje dzieci.

Tragiczny pożar w Starogardzie. Nie żyje troje dzieci. To rodzeństwo Laura (†2 l.), Emilka (†1 mies.) i Adaś (†5 l.)
Z płonącego mieszkania strażacy ze łzami w oczach wynieśli troje dzieci. Laura (†2 l.), Emilka (†1 mies.) i Adaś (†5 l.) nie dawali już oznak życia. Ich mama Nikoletta (24 l.) i 3-letnia siostrzyczka Agnieszka są w szpitalu. Ojciec dzieci został poparzony, ale już opuścił lecznicę. Jest pod opieką psychologa. – Przy życiu trzyma mnie tylko Agusia, dla niej jestem teraz ważny, muszę to jakoś przetrwać – mówi zdruzgotany tat dziewczynki, Mateusz Wolff (27 l.).

Agnieszka jest w szpitalu w Gdańsku. Ma poparzoną twarz, rączki i rany na pleckach. Dziewczynka jest też cały czas w szoku. Niestety nie ma przy niej rodziców. Mama jest w innym szpitalu, a tata odwiedza dziewczynkę jak tylko może. Musi uporać się z załatwianiem formalności związanych z pogrzebem i mieszkaniem. Rodzina straciła w płomieniach wszystko, cały dobytek. Mieszkanie, które wynajmowali doszczętnie spłonęło, nic stamtąd nie nadaje się do użycia. Zostali w tym, w czym stali. Nie mają kompletnie nic.

Ojciec dzieci, które zgineły w pożarze „Agusia ciągle płacze, woła mamę i Adasia”

– Ciężko mi przychodzić do niej, jestem w kiepskim stanie psychicznym, nie chcę przy niej płakać a to trudne. Agusia ciągle płacze, woła mamę i Adasia. Boże, jak mam jej powiedzieć, że ukochany braciszek nie żyje – nie kryje łez Mateusz Wolff (27 l.), ojciec dziewczynki. – Ona tak strasznie cierpi, ma zabandażowaną główkę… Poparzenia bardzo bolą i z każdym dniem jest coraz gorzej, mówią lekarze, przed córeczką zmiana opatrunku, a to jest przecież bolesne – dodaje tata dziewczynki.

Malutką odwiedzają też babcia i ciocia. – Łzy lecą mi po twarzy, a staram się do niej uśmiechać, dałam jej pluszowego misia, od razu go przytuliła – mówi Faktowi ciocia dziewczynki, Klaudia Wolf. – Jest cała zabandażowana i spuchnięta. Dałam jej rosołek, ładnie zjadła. Obejrzała bajki, głaskałam ją po plecach, wyszliśmy gdy zasnęła. Cały czas woła mamę, tatę i Adama…

Dramat rozegrał się w czwartek 31 marca przy ul. Chojnickiej w Starogardzie Gdańskim. Prawdopodobnie przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej.

– Wstępnie możemy powiedzieć, że przyczyną wybuchu ognia mogło być zwarcie instalacji elektrycznej. Z pomieszczeń strażacy wyciągnęli troje dzieci, nie dawały oznak życia. Ich mama i siostra zostały zabrane z balkonu na specjalnym wysięgniku – mówi bryg. Łukasz Płusa, rzecznik pomorskich strażaków.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close