Polska

To było ostatnie pożegnanie zmarłej 75-latki. Nagle zadzwonił lekarz, żałobnicy zaniemówili…

Rodzina zmarłej mieszkanki Jasionówki (woj. podlaskie) nie tak wyobrażała sobie jej ostatnie pożegnanie. 75-latka zmarła w szpitalu w Mońkach. Choć kobieta miała kontakt z osobą zakażoną na koronawirusa, to wynik testu na jego obecność był ujemny. Dopiero w trakcie ostatniego pożegnania bliscy nieboszczki przeżyli szok. Zadzwonił do nich lekarz, który kazał zamknąć trumnę i wyprosić żałobników, bo jak się okazało, test był jednak pozytywny! Bliscy zmarłej są oburzeni postawą odpowiedzialnych za pomyłkę pracowników sanepidu.

To było ostatnie pożegnanie zmarłej 75-latki. Nagle zadzwonił lekarz, żałobnicy zaniemówili...

O zdarzeniu informuje „Kurier Poranny”. Na początku lipca 75-letnia mieszkanka Jasionówki trafiła do szpitala w Mońkach. Po dwóch dniach zmarła. Kobieta miała kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Wykonano u niej test na obecność SARS-CoV-2, jednak jego wynik był ujemny.

8 lipca rodzina odebrała ciało 75-latki i jeszcze tego samego dnia zorganizowali ostatnie pożegnanie zmarłej kobiety w domu. Trumna z ciałem była otwarta. Dopiero telefon od lekarza w trakcie trwania uroczystości wprawił rodzinę w osłupienie. Okazało się, że w sanepidzie doszło do pomyłki i test zmarłej okazał się być pozytywny. Lekarz natychmiast kazał zamknąć trumnę, opuścić pomieszczenie i wyprosić gości. Kobietę na drugi dzień pochowali pracownicy zakładu pogrzebowego, natomiast bliscy zmarłej zostali wysłani na kwarantannę.

– Mama została pochowana bez obecności bliskich. Bez poświęcenia trumny. Po prostu spadła w dół i została przysypana piachem. To takie upokarzające i bolesne – żaliła się rozmowie z „Kurierem Porannym” córka zmarłej, Agnieszka Roszko.

Informację o ujemnym wyniku nieboszczki lekarze dostali od pracowników sanepidu. Na tej podstawie lekarz podpisał akt zgonu i wydał ciało. – Zmarła była przyjęta do szpitala jako pacjent bezobjawowy, ale miała kontakt z zakażoną osobą. Niestety, nasz pracownik zaufał osobie z sanepidu i nie potwierdził uzyskanej informacji – tłumaczy w rozmowie z „Porannym” Marek Karp ze szpitala w Mońkach. Pracownicy sanepidu nie chcą mówić, co zawiodło.

– Postąpiliśmy zgodnie z procedurami. Ile osób jest na kwarantannie? Nie mam czasu sprawdzać. Mamy dużo pracy. Pogrzeby i wesela to ogniska koronawirusa. Jeśli ktoś chce organizować takie uroczystości, musi się liczyć z konsekwencjami – mówił w rozmowie z dziennikiem Andrzej Berner, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Mońkach.

Rodzina jest oburzona postawą pracowników sanepidu. Najgorsze, że nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za to, co się stało. Sanepid nawet nie chce wytłumaczyć, gdzie został wykonany test i dlaczego doszło do pomyłki. – Nie usłyszeliśmy jak dotąd nawet zwykłego słowa przepraszam – mówi córka zmarłej kobiety.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close