Polska

Skażą prawdziwych morderców Małgosi? Dobiega końca proces w sprawie zbrodni miłoszyckiej

Rodzice 15-letniej Małgosi, brutalnie zgwałconej i zamordowanej 23 lata temu w Miłoszycach (Dolny Śląsk) w końcu będą mogli spokojnie przeżyć żałobę. Wiele wskazuje bowiem na to, że skończy się bolesne rozdrapywanie ran w czasie kolejnych rozpraw mających ukarać winnych śmierci ich córeczki. Sędzia, który prowadzi od ponad roku nową sprawę dotyczącą zbrodni miłoszyckiej nie wyklucza, że we dziś wysłucha głosów stron, a co za tym idzie – niebawem ogłosi przełomowy wyrok. Jeden już zapadł w 2004 r. i zrujnował życie niewinnemu Tomaszowi Komendzie (44 l.).

Dla 15-letniej Małgosi miała to być pierwsza w życiu dorosła impreza. Choć jej rodzice mieli całą masę wątpliwości, w końcu zgodzili się, by córka w noc sylwestrową bawiła się na dyskotece z koleżankami. Niestety, w pierwszy dzień nowego, 1997 roku, zamiast posłuchać relacji nastolatki z imprezy, bliscy zobaczyli jej zmasakrowane i odarte z godności zwłoki. Wtedy rozpoczął się ich koszmar, który trwa do dziś. Przez te wszystkie lata na salach sądowych musieli wysłuchiwać szczegółów wynaturzonej zbrodni. Przed śmiercią dziewczyna była gwałcona tak długo i brutalnie, że doznała krwotoku narządów płciowych. Biegli uznali to za jedną z dwóch, obok zamarznięcia, przyczynę zgonu.

Po niechlujnie przeprowadzonym śledztwie i na podstawie wątpliwych dowodów, winnym śmierci 15-latki wrocławski sąd uznał Tomasza Komendę (44 l.) i skazał go na 25 lat więzienia. Wyszedł po 18, gdy okazało się, że z gwałtem i morderstwem nie ma nic wspólnego, bo śledczy wytypowali innych podejrzanych.

Nowi podejrzani

W czerwcu 2017 r. zarzuty usłyszał Ireneusz M. (45 l.), który feralnej nocy bawił się z Małgosią na tej samej dyskotece, widziano go na posesji, gdzie odkryto jej ciało, a także wielokrotnie dopuszczał się gwałtów. Nawet teraz odsiaduje wyrok za skrzywdzenie kobiety. Choć to szokujące, kilka dni po zbrodni został przesłuchany i zdradził szczegóły, które mogły być znane tylko zabójcy, ale nikt nie połączył faktów. Dopiero analiza jego zeznań po 20 latach uzmysłowiła śledczym, że Ireneusz M. mówił, że pamięta z imprezy białe skarpetki Małgosi. Tymczasem na zabawie dziewczyna miała je ukryte pod rajtuzami i kozakami. To wszystko zdjęli dopiero oprawcy dziewczyny, pozostawiając ją na mrozie w samych skarpetkach, na pewną śmierć.

W 2018 r. aresztowano Norberta B. (42 l.), który był ochroniarzem w dyskotece, gdzie swoje ostatnie chwile spędziła nastolatka. Podobnie jak Ireneusz M., wielokrotnie plątał się w zeznaniach, a świadkowie mówili o tym, że między nim a Małgosią w czasie zabawy doszło do zbliżenia. Nie znaleziono jednak na tyle mocnych dowodów, by na kolejne procesy czekał w areszcie i od tego roku B. odpowiada z wolnej stopy. O taką możliwość walczył też drugi oskarżony i prawie mu się udało. Ireneusz M. miał wyjść zza krat lada dzień, ale Sąd Apelacyjny ostatecznie zmienił zdanie.

W maju ubiegłego roku ruszył nowy proces w tej bulwersującej sprawie, a na ławie oskarżonych zasiedli właśnie Ireneusz M. i Norbert B. Śledczy od początku nie mieli wątpliwości, że w zbrodnię zamieszanych jest więcej osób. Na kolejnych rozprawach biegli dowiedli, że na pewno jest to wytypowana dwójka. Na rzeczach Małgosi były ich ślady DNA. Ireneusza pogrążył dodatkowo ślad odcisku szczęki, pozostawiony na ciele dziewczyny. Czy był tam ktoś jeszcze?

1

Skażą prawdziwych morderców Małgosi? Dobiega końca proces w sprawie zbrodni miłoszyckiej
Po uniewinnieniu Tomasza Komendy zarzuty postawiono Ireneuszowi M. i Norbertowi B.

2

Skażą prawdziwych morderców Małgosi? Dobiega końca proces w sprawie zbrodni miłoszyckiej
Mimo braku sensownych dowodów, Tomasz Komenda trafił na 18 lat za kraty. Nawet nie był w noc morderstwa w Miłoszycach.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close