Niemal dokładnie rok po tragedii, która wstrząsnęła całą Polską, ruszył proces w sprawie śmierci 12-letniego chłopca, którego śmiertelnie zagryzł pitbull należący do ojczyma jego kolegi. Pierwszą rozprawę przed sądem w Przemyślu szybko trzeba było jednak przerwać, bo główny oskarżony w jej trakcie nie mógł ukryć łez rozpaczy z powodu tego co się stało.
Oskarżony Mariusz S. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Jak twierdzi, nie wiedział on, że na utrzymywanie psów rasy niebezpiecznej potrzebne jest pozwolenie. Psy rasy pitbull zakupił w internecie za 700 i 800 zł. Twierdzi, że wybrał tę rasę, bo jego partnerka przeczytała w internecie, że pitbulle są dobrymi psami dla domowników i nie ma z nimi problemów. Według jego relacji psy nigdy nie były niebezpieczne.
Mariusz S. płakał w sądzie. Czy był to płacz z żalu nad śmiercią Kamila, a może zapłakał nad swoim losem? Tego nie wiadomo. W związku z płaczem mężczyzny… sąd musiał przerwać rozprawę.
W sądzie pojawiła się również mama zmarłego Kamila. Nie było dla niej łatwe i przypomniało o stracie ukochanego synka… Podczas rozprawy przez cały czas ocierała łzy. Gdy oskarżony Mariusz S. składał wyjaśnienia, kobieta kręciła głową z dezaprobatą – podaje „Super Express”.
Do tragicznego zdarzenia doszło we wrześniu 2020 r. 12-letni Kamil odwiedził swojego kolegę Szymona w mieszkaniu, w którym ojczym Szymona – Mariusz S. – trzymał dwa psy rasy pitbull. Jeden z nich rzucił się na Kamila i dotkliwie go pogryzł. Chłopiec zmarł po dwóch dniach w szpitalu w Katowicach.
Mariusz S. został tymczasowo aresztowany na jeden miesiąc, a sąd odebrał mu psy i orzekł ich przepadek na rzecz skarbu państwa. Poza tym mężczyzna musiał zapłacić 5 tys. zł kary za brak rejestracji zwierząt.
Mariusz S. nie przyznaje się do winy. Wskazuje, że ostrzegał swojego pasierba, by nikogo nie zapraszał do domu.
Źródło: onet.pl