Janusz i Justyna urodzili się tego samego dnia. I dokładnie tego samego dnia, razem ze swoim 17-letnim synem Jakubem, odeszli z tego świata. Jacek Jaworek miał ich zamordować z zimną krwią z broni palnej, a potem uciec w nieznanym kierunku. Minął rok od momentu pogrzebu ofiar zabójstwa w Borowcach. Podejrzanego o zbrodnię 52-latka nadal nie zatrzymano.
Ta straszliwa zbrodnia wydarzyła się w Borowcach w nocy z 9 na 10 lipca. Jacek Jaworek miał zamordować swoich bliskich brata Janusza, jego żonę Justynę (oboje 44 l.), a potem ich syna Jakuba (17 l.). Sprawca użył broni palnej, a potem zbiegł z miejsca zdarzenia. Choć od zbrodni minął ponad rok, nadal nie udało się zatrzymać 53-letniego podejrzanego. Najprawdopodobniej Jacek Jaworek przebywa obecnie za granicą.
Pogrzeb ofiar zabójstwa w Borowcach. Poruszające słowa
Pogrzeb ofiar Jacka Jaworka był niezwykle poruszający. Uroczystość miała miejsce 20 lipca zeszłego roku. Janusza, Justynę i ich syna żegnały strażackie syreny. Przed kościołem w Dąbrowie Zielonej pojawiły się tłumy. Mogło się zebrać nawet 300 osób. Niezwykle poruszające było przemówienie biskupa Andrzeja Przybylskiego.
– Tej tragicznej nocy w rodzinie pojawił się jakiś inny system wartości, myślenia – mówił wstrząśnięty zbrodnią w Borowcach.
– Dziękujemy za Wasze małżeństwo, za otrzymane dobro, przyjaźń, za dobre słowo i za to, że byliście i jacy byliście. Chcemy powiedzieć przepraszam, za to że może (…) za późno na coś zareagowaliśmy – mówił duchowny. – Prosimy, jak będziecie w domu ojca w niebie, to czekajcie tam na nas i módlcie się za nami, by nam się jeszcze życie ułożyło, byśmy żyli dalej, bo pewnie tego pragniecie dla Gianniego, dla swoich najbliższych, by ich życie było pełne wiary w dobro i miłość – dodał przypominając, że masakrę w Borowcach przeżył tylko 13-letni Gianni, młodszy syn Janusza i Justyny.
Źródło: se.pl