W Częstochowie pod siedzibą biura poselskiego PiS odbyła się w piątek demonstracja osób, które domagają się wyjaśnień w sprawie śmierci 37-letniej Agnieszki. Niedługo przed zgonem kobieta straciła bliźniaczą ciążę, której rozwój – jak się okazało – był nieprawidłowy. W odstępie tygodnia obumarły oba płody, ale po pierwszej śmierci lekarze nie rekomendowali aborcji, lecz czekali. Czas oczekiwania był zastanawiająco długi, bo stosowną procedurę medyczną przeprowadzono dopiero po dwóch dniach od śmierci drugiego płodu. Ludzie, którzy manifestowali swój gniew w Częstochowie obwiniają o tę tragedię polityków prawicy, którzy sprzyjają antyaborcyjnemu kursowi w polskim orzecznictwie.
Ludzie w Częstochowie trzymali transparenty z hasłem „Ani jednej więcej”. To to samo hasło, które wznoszono podczas głośnych manifestacji po ubiegłorocznej śmierci 30-letniej Izy z Pszczyny. Wtedy również obwiniano lekarzy o zwłokę z podjęciem stosownych decyzji wobec ciężarnej. Manifestacje w obronie praw kobiet nasiliły się generalnie po niedawnym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, w którym uznano, że duża, nieuleczalna wada płodu nie może być przesłanką do wykonania legalnej aborcji.
Protest w Częstochowie
Na ulice wyszło ok. 150 osób. Kobiety, mężczyźni i dzieci nieśli transparenty z hasłami: „#AniJendej Więcej”, „Moje ciało, moja sprawa”, „PIS-owcy przegracie, a wtedy zapanuje prawo”. Zgromadzeni pod siedzibą PiS przeszli na plac Biegańskiego. Tam zapalili światełka w imię pamięci zmarłej Agnieszki († 37 l.).
Kobieta zmarła 25 stycznia
Rodzina zmarłej nagłośniła sprawę jej śmierci w internecie. Kobieta trafiła 21 grudnia ub. roku z ciążą bliźniaczą do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Jej rodzina oskarża tę placówkę o to, że lekarze nie usunęli wówczas ciąży, gdy jeden z płodów bliźniaczych obumarł. Zdaniem rodziny medycy czekali na śmierć drugiego. Takiemu stanowisku zaprzecza szpital i twierdzi, że medycy walczyli o drugie dziecko i zrobili wszystko by je uratować. Zabiegu dokonali 31 grudnia.
Potem młoda matka trafiła na oddział neurologii, gdzie przez 3 tygodnie walczyła o powrót do zdrowia. Jej stan się pogarszał. 23 stycznia br. okazało się, ze jest zarażona koronawirusem (dwa wcześniejsze wyniki były negatywne). 24 stycznia personel WSS zdecydował, że 37-latka musi być przewieziona do szpitala w Blachowni. Trafiła tam już w stanie krytycznym. Po dobie walki o życie kobieta zmarła 25 stycznia br.
Kluczowa będzie sekcja zwłok
Pytań w tej sprawie jest wiele. Śledztwo przejęła Prokuratura Regionalna w Katowicach, która ma specjalny wydział zajmujący się sprawami błędów medycznych. Dopiero po sekcji zwłok prokuratorzy będą mogli coś więcej powiedzieć, jaka była przyczyna zgonu młodej kobiety.
Dzisiejszy protest zorganizował Strajk Kobiet. Demonstrujący zakończyli go na Placu Biegańskiego, wspominając zmarłą matkę i domagając się zmiany ustawy aborcyjnej. Zapowiedzieli kolejna pikietę w przyszłym tygodniu.
Źródło: fakt.pl