Polska

Pogrzeb 11-letniego Sebastiana. Pożegnały go tłumy mieszkańców

Trudno wyobrazić sobie ból, który muszą przeżywać bliscy Sebastianka († 11 l.), którego przed tygodniem brutalnie zamordował optyk z Sosnowca. W sobotę chłopczyk wyruszył w swoją ostatnią podróż. „Nie płaczcie, ja nie wrócę…. Nie spieszcie się…. ja poczekam” – taka klepsydra zawisła na kościele św. Antoniego z Padwy w Dąbrówce Małej w Katowicach, gdzie w sobotę o godz. o 9:00 rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe. Po zakończonej mszy z nieba nagle lunął deszcz. Zrozpaczona rodzina Sebastianka szła na cmentarz przemoczona w strugach deszczu, wpatrując się z bólem w białą trumienkę ich ukochanego syna.

Pogrzeb 11-letniego Sebastiana. Pożegnały go tłumy mieszkańców

Ceremonia rozpoczęła się w sobotę 29 maja o godz. 9.00 w kościele św. Antoniego z Padwy w Dąbrówce Małej w Katowicach. Sebastianka odprowadzają rodzice, babcia, rodzeństwo i przyjaciele. W świątyni pojawiło się bardzo dużo dzieci i młodzieży. Żałobnicy mieli białe róże. Bliscy chłopca nie potrafili powstrzymać łez rozpaczy. Ich płacz mieszał się z dźwiękami muzyki granej przez orkiestrę górniczą. Do kościoła wniesiono białą trumienkę z ciałem zamordowanego Sebastianka.

Podczas kazania ksiądz mówił, że czujemy, iż zawodzą nasze słowa. Słaba jest nasza zdolność pocieszenia najbliższych po stracie Sebastiana, bo brakuje nam słów. Duchowny kilkakrotnie przytaczał słowa Marii wypowiedziane do Jezusa, gdy ten przyszedł wskrzesić jej brata Łazarza: „Panie, gdybyś był, mój brat by nie umarł”. Potem ksiądz dodał, że czyjaś przemoc zmienia przestrzeń ludzkiego życia. Dodał, że śmierć Sebastiana nie była Bogu obojętna i zaapelował, by zło dobrem zwyciężać. Kazanie skończył słowami, że Chrystus daje nadzieję tam, gdzie teraz jest tylko mrok.

Poruszający list rodziców Sebastianka

W trakcie mszy proboszcz parafii ks. Andrzej Noras odczytał zebranym list od rodziców Sebastianka, w którym podziękowali wszystkim tym, którzy brali udział w poszukiwaniach ich syna. Poprosili też o modlitwę za Sebastianka. Napisali, że wierzą, że ich synek będzie teraz swoje kaskaderskie wyczyny ćwiczył w niebie. Było to nawiązanie do pasji chłopca, który uwielbiał m.in. jeździć na deskorolce.

Sebuś powtarzał: „Tak proszę pani, zawsze dam radę…”

Podczas mszy mowę pożegnalną wygłosiła także jedna z nauczycielek ze szkoły Sebastiana. Poruszona kobieta nie mogła powstrzymać łez, gdy mówiła o chłopcu. — Nikt z nas nie przypuszczał, że będziemy żegnać naszego Sebusia. Zawsze powtarzał: „Tak proszę pani, zawsze dam radę”. Wszędzie go było pełno, tryskał energią, był bardzo przyjacielski — mówiła.

Arcybiskup metropolita katowicki Wiktor Skworc wystosował list do rodziców Sebastiana. Przekazał w nim, że są takie doświadczenia, jak tragiczna smierć niewinnego dziecka, które odbierają człowiekowi oddech.

„Człowiek milknie w poczucie bezsilności. Kochani rodzice jestem z wami, z miłością przytulam was w obliczu tragedii, która dokonała się przez zbrodnicze czyny człowieka. Wierzę, że bolesna rozłąka z Sebastianem jest tylko chwilowa i kiedyś wszyscy się z nim spotkamy.” – napisał duchowny.

Po zakończonej mszy z nieba nagle lunął deszcz. Zrozpaczona rodzina Sebastianka szła na cmentarz przemoczona w strugach deszczu, wpatrując się z bólem w białą trumienkę ich ukochanego syna. Kondukt żałobny odprowadził chłopca na cmentarz parafialny w Katowicach. Kiedy trumnę z ciałem Sebastianka składano do rodzinnego grobu, zdruzgotana rodzina chłopca splotła się w kurczowym uścisku.

Zaginięcie 11-letniego Sebastiana

Przypomnijmy. Sebastian zniknął w sobotę 22 maja wieczorem. Chłopiec bawił się na placu zabaw, do domu miał wrócić o godzinie 19. Ale wciągnął się w zabawę, więc poprosił rodziców o możliwość powrotu pół godziny później. Niestety, do domu już nie wrócił. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania 11-latka, których tragiczny finał miał miejsce dzień później. Okazało się, że 41-letni Tomasz M., optyk z Sosnowca, uprowadził chłopca, a następnie go udusił. Ciało Sebastiana chciał zamurować w piwnicy pod garażem budowanego przez siebie domu. To właśnie na terenie budowy śledczy znaleźli ciało chłopca, ku rozpaczy jego bliskich.

Tomasz M. podczas przesłuchania przyznał się do winy. Jak podawała „Gazeta Wyborcza”, nie zdradzał żadnych emocji, nie wyraził nawet skruchy, że pozbawił życia niewinne dziecko. Początkowo tłumaczył nawet, że uprowadził Sebastiana, bo pomylił go z dziewczynką. Tak jakby wierzył, że to jakkolwiek go usprawiedliwia.

41-latek usłyszał m.in. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi mu kara dożywotniego więzienia. Treści drugiego zarzutu prokuratura nie chce zdradzać ze względu na dobro rodziny i śledztwa. Mężczyzna trafił do najcięższego więzienia – zakładu w Raciborzu. Został zamknięty w monitorowanej pojedynczej celi i nie ma kontaktu z innymi osadzonymi – twierdzi informator, na którego powołuje się „Gazeta Wyborcza”.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close