Polska

Michałek nie żyje, miał tylko 14 miesięcy. Zabiła go groźna substancja. ,,Dostałem ją w słoiku po keczupie”

Nie żyje pochodzący z Kamienia Pomorskiego, 14-miesięczny Michałek, który zmarł wskutek wstrząsających okoliczności. Właściciel domu, w którym mieszkało dziecko wraz z rodzicami nieświadomie zakupił groźną substancję, która przyczyniła się do zgonu małego chłopczyka – Dostałem ją w słoiku po keczupie – powiedział mężczyzna w rozmowie z Faktem. Substancja kosztująca zaledwie kilkadziesiąt złotych doprowadziła do ogromnej tragedii.

Preparat, o którym mowa, to trutka na szczury, która miała zostać rozsypana w miejscach, gdzie rzekomo miały się one znajdować. Chłopiec zasnął w oparach wspomnianej trutki, i mimo interwencji lekarzy, nie udało się go uratować.

Nie żyje 14-miesięczny Michałek. Zmarł w wyniku zatrucia trutką na szczury

Ta wiadomość wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Kamienia Pomorskiego, ale całym krajem. Niczego nieświadomi rodzice, a także właściciel domu, który zamieszkuje rodzina, są załamani tragedią.

Wszystko zaczęło się w święta Bożego Narodzenia. Rodzina zaczęła się gorzej czuć, dlatego na miejsce wezwano straż pożarną oraz pogotowie. Po chwili udało się ustalić zdecydowanie podwyższone stężenie siarkowodoru w całym domu. Jego źródłem prawdopodobnie była trutka na szczury, którą wcześniej zakupił substancję od właściciela firmy deratyzacyjnej.

– Dostałem ją w słoiku po keczupie. Gdybym wiedział, jaka jest groźna, na pewno bym jej nie użył. Wsypałem ją do dziury, gdzie miały być szczury i już […] Jestem wstrząśnięty tym, co się stało, ale uważam, że nie ja jestem winny, tylko właściciel firmy deratyzacyjnej, który mi sprzedał ten środek. Woziłem to w aucie i sam mogłem paść jego ofiarą – powiedział właściciel nieruchomości, Henryk C. w rozmowie z Faktem.

Wieść o wielkiej tragedii bardzo szybko rozprzestrzeniła się w polskich mediach, a także wśród mieszkańców Kamienia Pomorskiego, którzy złożyli kwiaty i znicze pod domem zmarłego chłopca. Rodzice Michałka są załamani.

Toksyczna substancja kosztowała 50 zł

Fakt porozmawiał z ojcem mężczyzny, który miał sprzedać właścicielowi nieruchomości rzekomą trutkę na szczury. Rozmówca tabloidu, pan Bogdan podobnie jak jego syn, prowadzi firmę deratyzacyjną. Mężczyzna twierdzi, że sprzedana substancja zawierała pierwszą klasę toksyczności.

– Nie wolno nam sprzedawać środków, które mają pierwszą klasę toksyczności, a środek, który sprzedał mój syn, jest najbardziej toksyczny z preparatów, które się ukazały na rynku. Aby go stosować, trzeba mieć specjalne przeszkolenie – mówił w rozmowie z Faktem pan Bogdan, następnie dodając:

– Taki środek stosuje się tylko w pomieszczeniach, gdzie nie ma ludzi. Później trzeba je wietrzyć przez co najmniej 12 godzin. Poza tym profesjonaliści, którzy go używają, przeprowadzają specjalne pomiary, sprawdzając, czy nie zachował się w powietrzu niebezpieczny gaz – dodawał załamany pan Bogdan, który następnie stwierdził, że nie wie, dlaczego jego syn sprzedał tak toksyczną substancję, która warta jest zaledwie 50 zł.

To kolejna wielka tragedia, o której poinformowano po Nowym Roku. Przypomnijmy, że w pierwszy dzień 2021 roku media obiegła fatalna informacja o śmierci Marka Pawłowskiego z programu Złomiarze, który zmarł w sylwestra. Niedługo później pożegnaliśmy także znanego malarza Zygmunta Moryto.

Źródło: lelum.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close