W domu w centrum Lublina znaleziono trzy małe ciała. Były bez tchu. Na pomoc dla czterolatka i jego dwóch młodszych siostrzyczek w wieku dwóch lat i ośmiu miesięcy było już za późno. Maleństwa zginęły w potwornych okolicznościach, najprawdopodobniej z ręki tej, która miała je chronić – własnej matki. Sąsiedzi rodziny są wstrząśnięci tą tragedią. – Pies ujadał non stop, słychać było kłótnie i odgłosy dziecka w tle. Policja przyjeżdżała. Różne rzeczy się działy – powiedziała jedna z sąsiadek.
Tragedia rozegrała się przy ulicy Nadbystrzyckiej w centrum Lublina. W czwartkowy poranek w jednym z domów znaleziono ciała trójki rodzeństwa. Czterolatek i dwie dziewczynki w wieku dwóch lat i ośmiu miesięcy zostały bestialsko zamordowane. Makabrycznego odkrycia dokonała babcia dzieci, która przyszła w odwiedziny do córki – podało RMF24.
To właśnie 26-letnia matka maluchów jest podejrzana o zabójstwo dzieci. Kobieta miała udusić maleństwa.
Lublin. Zabójstwo trójki dzieci. Śledztwo
Sprawą potwornej zbrodni zajęła się lubelska prokuratura. Śledczy zlecili już wykonanie sekcji zwłok dzieci. W planach są też oględziny miejsca zdarzenia.
Jako pierwszy o tragedii poinformował portal RMF24. Według nieoficjalnych doniesień serwisu matka nie stroniła od narkotyków, a jej partner przebywa w więzieniu. Rodzina była znana policji, już wcześniej były prowadzone tam interwencje.
Zbrodnia na Nadbystrzyckiej
Okrutna i bezsensowna zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami Lublina. Sąsiedzi 26-latki nie mają dobrego zdania o tym, co się działo w domu na Nadbystrzyckiej. Jak dowiedział się reporter „Faktu”, to nie był cichy i spokojny dom.
Rodzina, według relacji sąsiadów, wynajmowała jednopokojowy dom z łazienką od kilku miesięcy. Niewielka posesja szczelnie odgrodzona jest od wąskiej, błotnistej uliczki płotem. – Non stop imprezowali – przyznali w rozmowie z „Faktem” sąsiedzi.
Przy uliczce, przy której doszło do tragedii znajduje się dużo opuszczonych mieszkań, rozpadających się i zaniedbanych drewnianych domów. Jest też kilka świeżo wyremontowanych budynków z mieszkaniami na wynajem. Kilkadziesiąt metrów stąd są obiekty dydaktyczne Politechniki Lubelskiej. Około 500 kroków od miejsca zdarzenia mieści się Komenda Wojewódzka Policji.
Wstrząsające relacje sąsiadów
– Pierwszy raz słyszę o takiej sytuacji w okolicy. Była dziś u mnie policja. Jestem przerażona – powiedziała Katarzyna, która wynajmuje mieszkanie w pobliżu.
– To straszna tragedia. Ja też mam trójkę dzieci. Nie wyobrażam sobie, jak można zrobić coś takiego – powiedział Tomasz, który mieszka cztery posesje dalej. Przyznał, że nie zna rodziny, ale widywał matkę spacerującą z trójką dzieci. – Policja tutaj bywała, ale nie wiem, czy u nich czy w sąsiedztwie – dodał.
– Czasami, jak szłam z dziećmi do sklepu, to coś się słyszało. Pies ujadał non stop, słychać było kłótnie i odgłosy dziecka w tle. Policja przyjeżdżała. Różne rzeczy się działy – powiedziała sąsiadka Ewelina.
– Tu nikt z zewnątrz nie wchodzi, bo myśli, że to slumsy. Nie można powiedzieć, że tu mieszka patologia – stwierdziła Ewelina.
Źródło: fakt.pl