Polska

Lempart: ludzie, którzy tańczą w policyjnym kotle na protestach, kiedyś będą rządzić

– Lekarze mają wybór, ale nie zazdroszczę im tego wyboru, bo może się on wiązać z tym, że choć prawo się nie zmieniło, to państwo może twierdzić, że tak się stało i lekarze wykonujący zabieg aborcji z przyczyn embriopatologicznych łamią prawo – mówi w wywiadzie dla Onetu Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Lempart: ludzie, którzy tańczą w policyjnym kotle na protestach, kiedyś będą rządzić

  • Oświadczenie pani Przyłębskiej nie jest wyrokiem i to nie jest tylko kwestia mojej opinii jako osoby zaangażowanej po jednej ze stron, ale też Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka czy prof. Andrzeja Rzeplińskiego – uważa Marta Lempart
  • W ocenie Lempart – lekarze, którzy po 27 stycznia będą chcieli wykonywać zabiegi aborcji z przyczyn embriopatologicznych, będą nękani i zastraszani. – Państwo będzie próbować pozbawić ich prawa do wykonywania zawodu – twierdzi liderka Strajku Kobiet
  • W Krakowie już zastosowano to niby-prawo i odmówiono kobiecie przeprowadzenia aborcji – podkreśla Lempart

Tomasz Pajączek, Onet: Od 27 stycznia mamy w Polsce niemal całkowity zakaz aborcji. Co to oznacza w praktyce?

Marta Lempart, Ogólnopolski Strajk Kobiet: Mamy w praktyce, nie mamy formalnie, legalnie, dlatego, że sytuacja prawna się nie zmieniła. Oświadczenie pani Przyłębskiej nie jest wyrokiem i to nie jest tylko kwestia mojej opinii jako osoby zaangażowanej po jednej ze stron, ale też Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka czy prof. Andrzeja Rzeplińskiego.

Ale słyszała pani wypowiedzi lekarzy, którzy mówili, że nie będą mogli teraz wykonywać aborcji z powodu wad płodu?

Zgodnie z prawem można działać zawsze i to pokazują odważni sędziowie, prokuratorzy, dziennikarze i obywatele. To nie jest tak, że w tych strasznych czasach próby mamy związane ręce. Mamy wybór, którego skutki mogą być rzeczywiście bardzo drastyczne dla nas, naszego życia, naszej pracy i naszych rodzin.

Lekarze mają wybór, ale nie zazdroszczę im tego wyboru, bo może się on wiązać z tym, że choć prawo się nie zmieniło, to państwo może twierdzić, że tak się stało i lekarze wykonujący zabieg aborcji z przyczyn embriopatologicznych łamią prawo. I państwo będzie ich ścigać, zastraszać, nękać i próbować pozbawić prawa do wykonywania zawodu. To jest bardzo poważny straszak, chociaż nie będzie to pierwsza grupa zawodowa tak traktowana przez rząd.

Czeka pani na tego pierwszego, jak pani twierdzi, odważnego lekarza albo lekarkę?

Odważny lekarz, który zgodnie z prawem będzie gotów nadal wykonywać zabiegi, na pewno się znajdzie – gdybym nie miała w sobie tej nadziei, to nie robiłabym tego, co robię. Ale jedna z głównych barier jest taka, że świadczenia medyczne wykonuje się na podstawie kontraktu z NFZ. A w tym momencie, siłą tych faktów dokonanych, nie ma tego kontraktu.

I takich barier praktycznych, żeby egzekwować istniejące prawo, które się nie zmieniło mimo oświadczenia pani Przyłębskiej, będzie całe mnóstwo. Cały aparat państwa jest nastawiony na to, żeby wymuszać zakaz aborcji i działać tak, jakby został on wprowadzony. Na szczęście mamy dwie organizacje, które wspierają prawnie wszystkie te pacjentki, którym lekarze odmawiają bezprawnie legalnych aborcji. Teraz będą one miały jeszcze więcej pracy.

Mówię o Federze, od lat wspierającej kobiety na ścieżce prawnej w sytuacjach odmowy wykonania legalnej aborcji, oraz o Aborcji Bez Granic, świadczącej pomoc w aborcjach poza systemem, których jest w Polsce nawet 150 tys. rocznie.

„Jesteśmy na ścieżce do legalizacji aborcji”

Są już pierwsze przypadki, że kobiecie odmówiono wcześniej zaplanowanego zabiegu aborcji?

W Krakowie już zastosowano to niby-prawo i odmówiono kobiecie przeprowadzenia aborcji. Tam oczywiście lekarze ubolewają, mówią „niestety”, ale fakt odmowy przez nich udzielenia legalnego świadczenia jest faktem (sytuacja dotyczy pacjentki, która jeszcze w środę rano otrzymała skierowanie na zabieg aborcji z powodu nieodwracalnej wady płodu do jednego z krakowskich szpitali, a teraz lekarze nie mogą wykonać skierowania – przyp. red.).

W kwestii aborcji, jakie widzi pani perspektywy na zmiany w przyszłości?

To jest koszmarny moment dla nas, ale jesteśmy bardzo mocno związane z naszymi koleżankami z Argentyny, które też miały zakaz i przez 15 lat walczyły, dziewięć razy podchodziły do legalizacji aborcji i za dziewiątym razem im się to udało. Licząc od samego początku, to my jesteśmy przed piątą próbą legalizacji. Musimy przez to przejść. Jesteśmy na ścieżce do legalizacji aborcji.

Dla mnie oczywiste jest, że aborcja będzie w Polsce legalna. Ludzie, którzy tańczą dziś w policyjnym kotle na protestach pod Trybunałem Konstytucyjnym, kiedyś będą rządzić, a nie ci panowie, którzy myślą, że jak wprowadzą zakaz aborcji, to aborcji nie będzie. Przecież to jest bzdura.

Na ostatnim proteście krzyczała pani: Wy nam prawa, my wam władzę. To ostrzeżenie, groźba?

PiS-owi odkąd przejął władzę, nic tak nie zaszkodziło, jak oświadczenie Przyłębskiej. To właśnie to spowodowało, że tak mocno tąpnęły im sondaże i przez długi czas nie byli w stanie się ogarnąć. Widzę świadomość ludzi, którzy są na ulicy. Oni absolutnie wierzą w to, że ta władza przeminie i po PiS-ie ślad nie zostanie.

Jak pani komentuje słowa prezydenta, który chwalił policję za działania podczas strajków kobiet, podkreślając, że zachowywała się „niezwykle profesjonalnie”, bo „nikt nie zginął”?

Najpierw traktowałam tę wypowiedź jako typową arogancję władzy. Szybko jednak te słowa skojarzyły mi się z październikowym apelem Kaczyńskiego, który namawiał neofaszystow do bicia nas pod pretekstem, że Strajk Kobiet atakuje kościoły. Efekty tego bardzo szybko można było zobaczyć.

Teraz Duda wysłał taki komunikat do policji: możecie bić, gazować, łamać prawo, tylko uważajcie, żeby nikt nie zginął. A wszystko inne jest dozwolone. Odtąd prezydent razem z Jarosławem Kaczyńskim jest współodpowiedzialny za każdy przypadek przemocy bezprawnie używanej na protestach i tego, że ludziom może stać się i dzieje się krzywda.

Strajk Kobiet. „51 miast zorganizowało się w trzy godziny”

Zastanawia się pani, dlaczego uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego zostało opublikowane właśnie teraz?

Możemy się tylko domyślać, dlaczego oświadczenie mgr Julii Przyłębskiej zostało opublikowane akurat 27 stycznia. Jedna z teorii jest taka, że PiS, który co chwilę notuje kolejne wpadki, chciał przykryć tą publikacją np. bałagan ze szczepionkami. Inna kwestia jest taka, że mogli liczyć na to i sądzić, że nie uda nam się otworzyć sezonu protestów. Jeśli tak było, to mają odpowiedź. 51 miast zorganizowało się w trzy godziny. I ludzie wyszli na ulice.

W trakcie przedwczorajszego protestu przed TK policja zatrzymała 14 osób. Dokąd ich wywiozła?

Policja rozwoziła ich po całym województwie mazowieckim. Ludzie wylądowali na komisariatach, m.in. w Wołominie, Piasecznie i Grodzisku Mazowieckim – wszystko po to, by w momencie zwolnienia nie mieli możliwości powrotu do domu. Wszystkim jednak pomoc zorganizował kolektyw Szpila, było też wsparcie solidarnościowe pod komisariatami.

Pierwszego dnia protestów nie było zatrzymań, przedwczoraj były już interwencje policji. Skąd ta różnica?

To są decyzje polityczne i one są kompromitujące. Kompromitującą sytuacją jest to, że policja dostaje polityczny rozkaz, żeby nie reagować w ogóle na to, na co normalnie reaguje, a drugiego dnia sytuacja się odwraca, policja prowokuje i dąży do eskalacji – osoby są bezprawnie przetrzymywane w policyjnym kotle i próbuje się je zmusić do wylegitymowania.

To pokazuje, że tu nie chodzi o żadne prawo. To jest kwestia widzimisię Jarosława Kaczyńskiego, bo nie mam wątpliwości, że te decyzje są podejmowane na samej górze.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close