Polska

Katowice: Śmierć ciężarnej Marty w szpitalu. Kobieta pożegnała Wiktorka i odeszła. Wstrząsająca relacja męża

Marta (36 l.) była w 20. tygodniu ciąży. Z powodu komplikacji zdrowotnych trafiła do szpitala w Katowicach. Tam niestety dowiedziała się, że jej synka nie uda się uratować. Kobieta starała się z mężem o dziecko przez kilka lat. Niestety, podczas pobytu w szpitalu stan Marty się pogorszył. Po trzech dniach pobytu w placówce 34-latka zmarła.

Katowice: Śmierć ciężarnej Marty w szpitalu. Kobieta pożegnała Wiktorka i odeszła. Wstrząsająca relacja męża

Historia Izabeli z Pszczyny poruszyła cała Polskę. Kobieta zmarła w 22. tygodniu ciąży w wyniku wstrząsu septycznego. Jej dziecka nie udało się uratować. Równie dramatycznie wyglądała sprawa śmierci Agnieszki z Częstochowy. Kobieta była w bliźniaczej ciąży. Oba płody obumarły, zaś kobieta zmarła miesiąc później.

„Uwaga TVN” dotarła do pana Krzysztofa, męża 36-letniej Marty. Kobieta była w 20. tygodniu ciąży. Małżeństwo z Dąbrowy Górniczej od kilku lat starało się o dziecko. Dwukrotnie ciąża kończyła się poronieniem. Zostali zakwalifikowani do metody in vitro, ale również bez efektu. W końcu w grudniu 2021 roku kobieta zaszła w ciążę. Po trzech miesiącach zaczęły się jednak problemy. Kobieta odczuwała ból brzucha. Bała się, że straci dziecko. Zgłosiła się do szpitala – Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego im. prof. Kornela Gibińskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Wzrost CRP. ” Nie jesteśmy w stanie pomóc tak małym dzieciom”

Kobieta relacjonowała swojemu mężowi przez telefon, jak wygląda jej sytuacja. Mówiła, że jej CRP (wskaźnik, który pokazuje, czy w organizmie rozwija się stan zapalny) rośnie. – Wczoraj miałam jeszcze CRP 1,2. A dzisiaj mam 18 – mówiła pani Marta. – Jak się urodzi, to nie przeżyje po prostu – dodawała kobieta. Dokumentacja medyczna, do jakiej dotarła „Uwaga”, rzeczywiście wskazuje na rosnące CRP – 15 kwietnia wynosiło ono 18,1, 16 kwietnia 45,9, zaś 17 kwietnia 92,8. Pan Krzysztof nie mógł być z żoną z powodu epidemii. Słyszał, co mówią do niej lekarze.

– Niestety pani maluszek rodzi się za wcześnie. Nie jesteśmy w stanie pomóc tak małym dzieciom – powiedziała pielęgniarka. W tle słychać płacz Marty…

Dreszcze z zimna. Czy u Marty wystąpiła sepsa?

Stan 36-latki się pogarszał. Miała dreszcze z zimna. Podano jej hydroksyzynę, lek uspokajający. – Te wszystkie objawy były związane raczej ze stresem, który pacjentka przeżywała, będąc na oddziale – dr hab. n. med. prof. SUM Krzysztof Nowosielski, lekarz kierujący oddziałem ginekologii, położnictwa i ginekologii onkologicznej. Dodaje, że takie objawy mogą mieć różną etiologię (przyczynę). Marta miała również podwyższoną temperaturę. Podano jej leki przeciwgorączkowe. – Objawy, o których mowa, zostały uznane za drżenie mięśniowe, a nie dreszcze – dodał lekarz w rozmowie z „Uwagą”. Tymczasem w karcie pacjentki nie ma jednak mowy o drżeniu mięśniowym, ale dreszczach.

Pani Marta bardzo bała się sepsy. – Żeby się tylko na sepsie nie skończyło, bo poleci najpierw dziecko, a potem ja – mówiła w rozmowie z mężem.

– Są objawy, które mogą wskazywać na zakażenie. U tej pacjentki te objawy nie wystąpiły. Sepsa jest nośnym, medialnym terminem, ale my nie rozpoznajemy sepsy u każdej pacjentki, która się zdarza. Tak samo jak nie u każdej pacjentki podejrzewamy sepsę – twierdzi Nowosielski.

Marta pożegnała się z dzieckiem. Potem sama zmarła w szpitalu

Nadszedł najtrudniejszy moment. Pan Krzysztof mógł w końcu przyjechać do żony, by być przy porodzie. Jak relacjonuje w rozmowie z „Uwagą”, był z żoną sam na sam. Kilka razy zajrzała do nich pielęgniarka. Przed godziną 4.00 w nocy przyszły kolejne wyniki badań. Były skrajnie złe, mogły wskazywać na rozwój zakażenia. – Usłyszeliśmy, że żona musi urodzić. W końcu urodziła, resztką sił, mdlejąc. Wyszła do mnie lekarka, że u żony jest podejrzenie sepsy i zabierają ją na OIOM. Na tę salę przywieziono noworodka żonie, żeby się pożegnała – relacjonuje Krzysztof. W rozmowie z reporterem „Uwagi” pokazał ukochaną, która trzyma w rękach małego Wiktorka…

Lekarze włączyli antybiotyki do leczenia kobiety, usunęli macicę, która miała być źródłem zakażenia. Niestety, 36-latka zmarła w nocy z 17 na 18 kwietnia. Zdaniem pana Krzysztof objawy występujące u jego żony zignorowano, nie wdrożono również na czas właściwego leczenia.

Śmierć ciężarnej Marty. Sprawę bada prokuratura i Rzecznik Praw Pacjenta. Tak broni się szpital

Krzysztof powiadomił o sprawie prokuraturę i Rzecznika Praw Pacjenta. Poprosił szpital o pełną dokumentację medyczną. Wynikało z niej, że pacjentka była „opryskliwa” w stosunku do personelu, co wprawiło wdowca w osłupienie. – Niepokojące jest to, że przy przyjęciu do szpitala stan zdrowia pacjentki i dziecka był dobry, a w trakcie hospitalizacji, kiedy ich stan się pogarszał, nie podjęto kroków, mających na celu ratowanie życia i zdrowia pacjentki. Zaznaczam, że mówię to na podstawie danych otrzymanych od rodziny pacjentki – powiedział „Uwadze” mec. Robert Bryzek z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. Sprawę prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Szpital broni się, że pani Marta lecząc niepłodność osłabiła swój system immunologiczny. – Jak to możliwe, że w XXI wieku ciężarna kobieta umiera na sepsę w szpitalu? – zastanawia się radca prawny Małgorzata Hudziak.

„Miałem szukać wózka dla dziecka, szukałem miejsca, żeby ich pochować”

Pan Krzysztof znał Martę niemal siedem lat. Wkrótce miała być rocznica ich znajomości. – Wszystko się skończyło – mówi wdowiec. – Ze stratą dziecka mógłbym się pogodzić, bo wcześniej straciłem dwoje. Ale ze stratą żony nie mogę się pogodzić, bo wiem, że można ją było uratować. Miałem szukać wózka dla dziecka, a szukałem miejsca, żeby ich pochować – dodaje.

Źródło: se.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close