Potworna zbrodnia w Borowcach w lipcu 2021 r. wstrząsnęła całą Polską. Jacek Jaworek (53 l.) z zimną krwią zabił brata, bratową i bratanka. Od ponad roku jest poszukiwany przez policję w kraju i za granicą. Śledczy zakładają, że morderca wciąż ukrywa się przed organami ścigania. Tymczasem Tomasz Górnicz (52 l.), kuzyn i przyjaciel Jacka Jaworka, jest przekonany, że on nie żyje.
Jacek Jaworek nocą 10 lipca zabił w rodzinnym domu brata Janusza († 44 l.), bratową Justynę († 44 l.) i ich syna Jakuba († 17 l.). Ocalał tylko 13-letni Gianni, który zdążył uciec do wujostwa. Po zabójcy nie ma śladu od tamtej chwili.
Fatum nad Borowcami. Jacek Jaworek odebrał sobie życie?
— Borowce to wieś, nad którą wisi fatum. W co najmniej ośmiu domach mężczyźni odeszli z tego świata samobójczą śmiercią przez powieszenie. Jacek Jaworek, gdy ochłonął, gdy dotarło do niego co zrobił, mógł się powiesić. Tak w Borowcach ludzie rozstają się życiem. Wieś otaczają gigantyczne lasy. Po tej tragedii, w następnych dniach, przeszła nawałnica. Powaliła stuletnie drzewa. Nadal wiele fragmentów lasu wciąż jest niedostępnych. Tam trzeba go szukać — mówi Górnicz.
Po chwili Tomasz Górnicz dodaje: — Śmieszy mnie, gdy z Jacka robi się Rambo i opowiada, że on żyje, że gdzieś się ukrywa. To prosty facet, nieobeznany w cyfrowym świecie i współczesnych zdobyczach techniki. Nie miał karty bankomatowej, nie miał konta, a pieniądze zbierał do przysłowiowej skarpetki.
Tragedia w Borowcach. Jaworek zostawił samochód, leki, ubrania
Za jego teorią, że Jacek Jaworek odebrał sobie życie przez powieszenie, przemawia fakt, że po strzelaninie nie było słychać w okolicy strzałów. Morderca musiał uciec z bronią, z której oddał śmiertelne strzały w stronę najbliższych. Do tej pory jej nie znaleziono.
Prokuratorzy wykluczyli też, by ktoś mógł pomóc Jaworkowi w ucieczce. W rodzinnym domu Jaworków pozostawił samochód, leki, odzież. Znaleziono też w gotówce 30-40 tys. zł. Nie ustalono, czyje były to pieniądze.
Nie ma sygnałów o żywym Jaworku. Policja sprawdza lasy w Borowcach
Do tej pory policja nie otrzymała żadnego sygnału z zagranicy o poszukiwanym, mimo że figuruje on na listach Interpolu i wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania.
— W Austrii, gdzie przebywał przed tragedią, przeprowadziliśmy kampanię informacyjną. Sprawdzaliśmy też, czy nie ukrywa się we Włoszech, bo tam również przebywał — mówi podkomisarz Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji. Bez żadnego rezultatu.
W dalszym ciągu pojawiają się policyjne patrole we wsi. Przeczesywane są lasy w Borowcach. — Sprawdzamy wszystkie sygnały. To są rozległe tereny, bagna i rozlewiska. Planujemy kolejne poszukiwania w okolicy, wspólnie ze strażą pożarną i WOPR-em — mówi Aleksandra Nowara.
Źródło: fakt.pl