Maryla Rodowicz (73 l.) nagrała ponad 2 tys. piosenek, wydała 20 płyt. Obecnie przygotowuje się do nagrania tanecznego albumu. Gdy jej fani czekają na nowy krążek, wrogowie pytają, kiedy w końcu zejdzie ze sceny. Właśnie pojawiła się konkretna data!
Maryla Rodowicz /Mariusz Przygoda /Agencja FORUM
Piosenkarka deklaruje, że na razie nie jest zmęczona show-biznesem i nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Wsparciem obecnie jest dla niej młody asystent Mateusz Ledwig, który dba o wizerunek w mediach społecznościowych, oraz menedżer Bogdan Zep.
Pytana, kiedy planuje zakończyć karierę, nabiera wody w usta. Więcej na ten temat ma do powiedzenia dziennikarz Bohdan Gadomski, który spotkał się ostatnio z Marylą i przemaglował ją dla tygodnika „Angora”. Okazuje się, że Maryla zdradziła mu, że kończy karierę 8 grudnia 2025 roku.
„W 80 roku życia, tak planuje” – napisał Gadomski na Facebooku. To nie koniec!
Wokalistka zwierzyła się, że gdy mąż poinformował ją o rozstaniu, wpadła w panikę. Zaczęła drążyć, skąd taka decyzja. W końcu usłyszała, że… „są za duże korki z centrum Warszawy do Konstancina”, gdzie mieszkali.
„Byłam w panice i zdenerwowana. Nie wiedziałam, co się dzieje. (…) Wydawało mi się, że jak w małżeństwie przysięga się, że 'nie opuszczę cię aż do śmierci’, to już tak będzie. Do głowy mi nie przyszło, że może być inaczej” – mówi na łamach „Angory”. Zdradza również, ile obecnie otrzymuje emerytury…
Maryla Rodowicz /Jarosław Antoniak /MWMedia
Po odejściu męża gwiazda straciła poczucie bezpieczeństwa. By mieć – jak stwierdza – „na zachcianki”, musi pracować, pracować, pracować, bo jej status ekonomiczny „zjechał mocno w dół”.
Na szczęście polepszyła jej się emerytura.
„Teraz mam 1600 złotych [do niedawna 1500 złotych – przyp. red.]” – wyznaje Maryla.
„Większość ludzi ma taką emeryturę. W latach 70. i 80. nikt nie myślał o emeryturze, nie zadbaliśmy o to, że trzeba płacić jakieś składki. (…) Wszystko wydawałam, zarobki nie były astronomiczne. Musiałam spłacić mieszkanie, jeździłam starymi rupieciami, które ciągle się psuły. Wydatków było sporo”.
Źródło: pomponik.pl