Kino i muzyka

W ostatnim SMS-ie do matki Avicii napisał: „Kocham cię, tęsknię”. Rodzice nie zdążyli do niego dotrzeć

„Wake Me Up”, „Waiting for Love” czy „Levels” to utwory, które pozostawił po sobie Avicii. DJ, producent muzyczny i autor tekstów. Tim Bergling, znany najbardziej właśnie jako Avicii, zmarł cztery lata temu w wieku 28 lat. Po jego śmierci została założona fundacja „Tim Bergling Foundation”, która pomaga osobom chorym na depresję. 13 kwietnia ukazała się autoryzowana przez rodzinę biografia artysty. Publikujemy jej fragment.

W ostatnim SMS-ie do matki Avicii napisał: "Kocham cię, tęsknię". Rodzice nie zdążyli do niego dotrzeć

„Avicii. Biografia Tima Berglinga” została napisana przez wielokrotnie nagradzanego dziennikarza Mansa Mosessona, który dzięki wywiadom z rodziną Tima, jego przyjaciółmi i kolegami z branży muzycznej dogłębnie poznał producenta-gwiazdę. W opisie książki można przeczytać m.in. „Avicii był wizjonerem. Poprzez swoje muzyczne wyczucie i unikatowy styl zdefiniował epokę, w której szwedzka i europejska muzyka house zawładnęła światem. Ale Tim Bergling był również introwertycznym młodym człowiekiem zmuszonym do dorastania w nieludzko szybkim tempie”.

Mans Mosseson „Avicii. Biografia Tima Berglinga” (tłum. Justyna Hogstrom) Znak Koncept – fragment:

Rodzicom Tima w Las Palmas mijały kolejne dni. Anki chadzała na spacery ze słuchawkami na uszach, słuchając nowych piosenek syna. Ostatnimi czasy odtwarzała je bardzo często, a szczególnie spodobały jej się orientalne smyczki w „Tough Love”. „Może już przynudzam… – pisała w wiadomości do Tima – ale koooocham kilka z twoich piosenek, są tak cholernie dobre!” Tim odpowiedział po kilku godzinach, w poniedziałek 16 kwietnia 2018 roku. „Kocham cię, mamo!!”, napisał. „Oman jest absolutnie fantastyczny! Tęsknię za Tobą i za Tatkiem!!”.

Anki ucieszył wydźwięk tego komunikatu. Niedługo przedtem Tim wysłał jej uroczą wiadomość na urodziny, w której napisał, że już od dawna nie czuł się tak dobrze. Pewny siebie, jak to określił. Za niecały tydzień wybierali się z rodzeństwem na wspólną wyprawę. Zbliżały się urodziny Lindy i mieli w planach podróż na Islandię oraz kąpiele w gorących źródłach. Wprawdzie w Rejkiawiku zapowiadali dziewięć stopni i deszcz, ale Anki i tak się cieszyła na spotkanie całej czwórki rodzeństwa, niecodziennie udawało im się zgrać swoje terminarze.

Podczas dni spędzonych w Omanie Tim podjął ostateczną decyzję, jak napisał mamie. Zamierzał sprzedać willę w Los Angeles i przeprowadzić się do domu. Jeśli miał założyć rodzinę, chciał to uczynić w Szwecji. Wciąż szukał perfekcyjnego miejsca do zamieszkania, jeden z jego przyjaciół wybrał się na pokaz mieszkania gwiazdora hokeja Petera Forsberga przy ulicy Birger Jarlsgatan, w dzielnicach Saltsjöbaden i Värmdö również znajdowały się obiekty godne uwagi.

W odpowiedzi Anki nakręciła męża siedzącego przy małym stole w kuchni mieszkania w Las Palmas. Opalony Klas z nagim torsem wystukiwał o kant stołu rytm „Never Leave Me”, jeden z najnowszych utworów, jakie Tim przesłał rodzicom. – Och, jakie to dobre! – wykrzyknęła Anki do kamery.

W czwartek 19 kwietnia po południu zadzwonił telefon Klasa. Połączenie z nieznanego numeru. Telefonujący mężczyzna, który przedstawił się jako Amer, wyjaśnił, że towarzyszył grupie podczas eskapady pustynnej w Omanie. Poznali się z Timem w obozie namiotowym, jak twierdził. Dyskutowali na temat muzyki i zachwycali się kosmosem, Tim pokochał życie na pustkowiu.

Szwed wyraził chęć zatrzymania się w kraju na dłużej, więc Amer zaoferował mu nocleg na rodzinnych włościach, dworku położonym na zachód od Muskatu. Tim został zakwaterowany w domku gościnnym z niewielkim tarasem wychodzącym na ogród oraz z altaną. „Spędzili miło czas”, notował Klas podczas rozmowy. Okazało się jednak, że Amer dzwonił z innego powodu. Przez ostatnie dni zaczęło go martwić samopoczucie gościa. Tim zrobił się bierny i zamknął w sobie.

Amer streścił, co najbardziej rzucało się w oczy: jego gość od dawna nic nie jadł i robił się coraz bardziej milczący. „Nic nie mówi”, zapisał Klas w notatniku, który zaczął się zapełniać okręgami kreślonymi we frustracji czarnym długopisem.

Dni upływały Timowi na medytacji przy basenie. Zaabsorbowany własnymi myślami, siedział tam przez długie godziny. Nie odpowiadał, kiedy Amer lub ktoś inny próbowali go nakłonić, żeby przynajmniej przeniósł się do cienia. Wskakiwał tylko do wody, by się ochłodzić, wychodził z basenu i dalej dumał. Najwyraźniej sporo też płakał, lecz gospodarz nie potrafił ocenić, co go tak przybiło. Tim nie odpowiadał na ich pytania, wolał się porozumiewać za pomocą tekstu. „Pisze rzeczy na kartce”, nabazgrał Klas. „Od kilku dni nic nie mówi”.

Amer dodał, że oprócz tego wydarzyło się coś bardziej niepokojącego. Tim zrobił sobie krzywdę. Rana nie była głęboka, to nic takiego, pojechał do szpitala i tam go opatrzono. Klasa ogarnął jednak niepokój. Długopis kreślił kółka, przyciskany do kartki tak mocno, że prawie rozerwał papier.

Tymczasem Albin Nedler i Kristoffer Fogelmark siedzieli w Los Angeles na parterze domu Tima. Chłopak zaproponował, by zostali i kontynuowali pracę nad piosenkami pod jego nieobecność. Rozstawili mikrofony oraz głośniki w kinie przyjaciela, rozsiedli się w miękkich fotelach. Główkowali nad zmyślnym kompem gitarowym do utworu „Freak”, do którego Tim dał dokładne wskazówki co do rytmu i zawieszeń. Dodał tu również gwizdanie zapożyczone z Sukiyaki, japońskiego klasyka sprzed kilkudziesięciu lat piosenkarza Kyu Sakamoto. Wymysł typowy dla szalonego muzycznego umysłu, jakim był Tim, doszedł do wniosku Albin – żeby użyć gwizdania z początku lat sześćdziesiątych do połączenia wersu z refrenem.

Dni poprzedzające podróż do Omanu były wyjątkowe. Zamiast siedzieć w studiu, wychodzili stamtąd na dłuższą chwilę i na górze na kanapie skupiali się na obmyślaniu przesłania każdego z tekstów. Albinowi imponowało to, jak Tim był oddany tej kwestii. Razem z Kristofferem pomagali w zmianie pojedynczych słów, doszlifowaniu sformułowań, jednak było jasne, że Tim miał wizję co do opowieści. Dążył do surowości, wykorzystywał wulgaryzmy i klarowne obrazy. Nikomu nie mogła umknąć frustracja narratora.

I don’t want to be seen in this shape I’m in /I don’t want you to see how depressed I’ve been
You were never the high one, never wanted to die young /I don’t want you to see all the scars within

Dopiero teraz do Albina dotarło znaczenie tych słów. Dlaczego teksty były tak mroczne? Wprawdzie w utworach Tima zawsze kryły się ponure motywy, ale we wcześniejszych zza chmur wychodziło słońce, wyzwolenie pozostawało w zasięgu ręki. Piosenki „Freak” oraz „Bad Reputation” były pozbawione nadziei. Mimo to Albin nie tracił wiary. Teksty nowych piosenek traktował jako potrzebne spojrzenie wstecz, refleksję nad trudnym dla Tima okresem, przez który przebrnął. To szczere, piękne. Widocznie Tim miał życiowe doświadczenia, którymi chciał się podzielić.

Albin Nedler wiedział, co to znaczy beznadziejnie się czuć. Niecały rok wcześniej przechodził przez bolesną separację, która pociągnęła go na dno. Trudno mu było się przyznać do swoich uczuć nawet przed samym sobą – od zawsze widział się jako wesołego, energicznego chłopaka pełnego chęci do działania. Ambitnego, na którym można polegać, zrównoważonego, dążącego do wyznaczonych celów. Kiedy któryś z jego znajomych mówił, że źle się czuje, tylko potrząsał głową. Mieli przed sobą całe życie, przecież nie ma na co narzekać.

Destrukcyjne zerwanie związku sprawiło, że teraz on budził się po nocach z sercem walącym jak młotem, z trudem łapiąc oddech. W głębi serca wiedział, że powinien z kimś porozmawiać, ale nie chciał obarczać bliskich swoimi zmartwieniami. Już i tak było ciężko – ostatnie, czego pragnął, to wciągać przyjaciół bądź rodziców w swoje bagno.

Słońce wzeszło nad horyzontem w Las Palmas. Garstka turystów przebywających w mieście w piątek 20 kwietnia 2018 roku powoli kończyła śniadanie w hotelach i zaczęła ciągnąć w stronę plaż. Grupa emerytów – rannych ptaszków – wykonywała zsynchronizowane ruchy podczas gimnastyki na molo. Noc była bezsenna, zdawała nie mieć końca. Rodzice Tima Berglinga nie potrafili zebrać myśli ani głęboko odetchnąć. Klas krążył po niewielu pokojach w mieszkaniu, żywo rozmawiając z biurem podróży zajmującym się rezerwacjami podczas tras koncertowych Tima. Najbliższym połączeniem z Las Palmas do Muskatu był lot okrężną drogą z przesiadką we Frankfurcie – rodzice kupili bilety i mieli dotrzeć do Omanu nazajutrz, w sobotę.

Do jutra jeszcze jak stąd do nieba, myślała podenerwowana i sparaliżowana Anki, siedząc jak przyklejona do sofy. Co mieliby robić w oczekiwaniu na samolot? Próbowali się wzajemnie pocieszać, ale słowa padające z ich ust brzmiały jałowo. Powoli brnęli przez dłużące się godziny. Jeszcze nigdy dystans między nimi a ich synem nie wydawał się aż tak namacalny.

Klas odbył kolejną rozmowę z mężczyzną z Omanu, który dzień wcześniej bił na alarm, gdy Tim się okaleczył. Amer odwołał swoje plany, by czuwać nad szwedzkim gościem, a rodzice wmawiali sobie, że mogą spać spokojnie. Jakkolwiek na to patrzeć, Tim przebywał na zamożnych przedmieściach Muskatu, w dzielnicy zamieszkiwanej przez ludzi z wyższych sfer. Z ogromnymi posiadłościami z przystrzyżonymi trawnikami, wysokimi murami i ochroną. Syn miał tam być bezpieczny, zanim dotarli na miejsce.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close