Robert Gonera (50 l.) wywołał spore poruszenie na ramówce TVN-u. Jego zachowanie niektórych mogło zaniepokoić. W końcu aktor kilka lat temu przeżył załamanie nerwowe. Któregoś dnia zniknął z planu produkcji, przy której wówczas pracował. Jak się okazało, błąkał się po lesie. Odnaleźli go policjanci, którzy wezwali pogotowie. Wtedy aktor tłumaczył, że był przemęczony. Czy i tym razem to wszystko przez nadmiar obowiązków?
Robert Gonera /East News
Ostatnio znów zawrzało wokół jego nazwiska. Podczas ramówki TVN miał nazwać Dorotę Wellman (57 l.) „babcią”, a Magdę Gessler (65 l.) „bufetową”. Roberta Gonera natychmiast zdementował pogłoski. I oświadczył, że z dziennikarką zna się od wielu lat, zaś popularnej restauratorce zaproponował zrobienie cateringu podczas letniego pucharu Gordona Bennetta (Międzynarodowe Zawody Balonów – przyp. red.) niedaleko Wrocławia.
Aktor będzie jego organizatorem. Ale to niejedyne wyzwanie, któremu postanowił sprostać tego roku. Chce również powrócić do latania samolotami typu awionetka. – Mam nieczynną licencję turystyczną na samoloty silnikowe, tłokowe do 5700 kg. Wiosną zamierzam ją wznowić – mówi.
Lada chwila ruszy też jego kanał tematyczny o lotnictwie. Gwiazdor jest członkiem Klubu Lotników Loteczka, miłośników awiacji.
Gonera woli spędzać czas z dala od fleszy fotoreporterów. Unika bankietów, rzadko udziela wywiadów. Skupia się na pracy i sprawach, z których po prostu czerpie przyjemność. Dużo czyta, pisze wiersze i tworzy scenariusze filmowe. Wraz z dwoma braćmi prowadzi również prywatne kino i pub pod Wrocławiem. A gdy chce odpocząć, wyrusza w góry, najchętniej w Sudety.
Robert Gonera /Marek Ulatowski /MWMedia
Od kilku lat na brak pracy nie może narzekać. Gra w serialach, jeździ po Polsce ze sztukami teatralnymi. Ma dobry czas. – Uczę się dostrzegać, ile dostaję, a nie ile tracę – mówi publicznie.
Nie wraca do przeszłości, nie analizuje, nie zastanawia się, co by było gdyby…
W jego życiu nie zawsze świeciło słońce. A najtrudniejszy okres przechodził po rozstaniu z drugą żoną, Karoliną Wolską, z którą ma dwóch synów: Teodora (15 l.) i Leonarda (11 l.). Załamał się i wpadł w depresję. Zaczęło brakować mu pieniędzy.
– Przy rozwodzie i podziale majątku zostawiłem mieszkanie matce dzieci. Byłem przekonany, że po doświadczeniach filmowych i teatralnych to kwestia czasu, kiedy zacznie dzwonić telefon, pojawią się propozycje. Myliłem się – wyznał później publicznie.
Gdy ochłonął, rozpoczął walkę o siebie. Pogodził się z tym, że kolejny związek nie przetrwał, skupił się na poszukiwaniu pracy i kontaktach z dziećmi. – Trudno się zbieram po rozstaniach. Teraz zajęło mi to tyle, ile przewidziałem, czyli pięć lat – opowiadał.
Dziś mówi o sobie, że jest pogodnym człowiekiem. Dzieli czas między Warszawę a Wrocław. Tam mieszkają synowie. Niemal każdy weekend jest zarezerwowany dla nich. Ma również świetne relacje z dorosłą już córką Nastazją (28 l.) z pierwszego małżeństwa z Jolantą Fraszyńską (50 l.). Skończyła reżyserię, stawia pierwsze kroki w zawodzie. – Mnie najbardziej sprawdza się buddyjska zasada, żeby być w zgodzie z tym, co nas spotyka – mówi.
Robert Gonera na ramówce TVN-u /Andras Szilagyi /MWMedia
Źródło: pomponik.pl